Uwielbiam dżemy, konfitury, marmolady... najlepiej jeszcze domowej roboty. Do dzisiaj mam półkę konfitury z aronii, robionej z mamą kilka lat temu. W tą sobotę nadarzyła się okazja do powiększenia ilości słoików w piwnicy, bo coś z 17 dojrzałymi pomidorami i kwaśnymi śliwkami zrobić trzeba. Nie wiem, gdzie mogę się zaopatrywać w cukier żelujący za fri, więc w tym przypadku wydałam 5zł z groszami - na 500g trzcinowego cukru żelującego (biały cukier jest fe!).
Dżem z pomidorów
Razem z Kubą umyliśmy i sparzyliśmy pomidory. Następnie obraliśmy i pokroiliśmy w cząstki, wszystko wrzuciliśmy do garnka i na gaz. W którymś internetowym przepisie przeczytałam, żeby pomidory zmiksować, ale tego nie polecam: dżem jest nieco przesłodzony, bo inaczej byłby za rzadki. Pomidory same się rozpadną, a dżem będzie miał fajniejszą konsystencję. Ponieważ posłuchałam się przepisu i je zmiksowałam (na szczęście, nim skończyłam, zauważyłam, że to głupi pomysł był ;)), musiałam wszystko dłużej gotować, aby zredukować ilość wody. Na 10 min przed końcem gotowania wsypałam z 350g cukru żelującego i zwiększyłam ogień. Mieszałam często, ale nie przez cały czas. Na szczęście zgęstniało. :) Gotujące się pomidorki przekładałam do spażonych słoiczków. Smakowo, chociaż nieco przesłodzone, bardzo smaczne. Nie mogę się doczekać zimy. :)
Dżem śliwkowy
To chyba standard i każdy potrafi zrobić: umyć i obrać śliwki, usunąć pestki i pokroić na ćwiartki, wlać odrobinę wody, aby garnek się nie przypalił, wstawić na mały ogień pod przykryciem, po 5 minutach odkryć i gotować na wolnym ogniu przez jakieś 30 minut. Później wystarczy dodać cukier (w moim przypadku resztka żelującego i kilka łyżek zwykłego brązowego) i gotować jeszcze 10 minut. Wyszło smacznie i kwaśno - uwielbiam kwaśne dżemy i konfitury ze śliwek!
Jestem zadowolona z rezultatów, Jakub zresztą tak samo. Jeszcze dwa trzy wypady na Szembeka i będziemy przygotowani na zimę. :)