tag:blogger.com,1999:blog-39168351878292697602024-03-13T14:45:56.728+01:00Darmowa zupaKiedyś freeganizm, teraz niskoprzetworzona dieta roślinna. Nadal DIY!m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.comBlogger54125tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-11682492414961055752012-06-30T15:19:00.002+02:002012-06-30T15:35:22.947+02:00Porzeczkowy kuskus<div style="text-align: justify;">
Tak jak pisałam wczoraj, tak zrobiłam. Poszłam do sklepu i zdobyłam wszystko (poza borówką), czym wymarzyłam sobie dogodzić kulinarnie w ten weekend. Uwielbiam zapach młodej cebuli, uwielbiam podjadać po drodze maliny, uwielbiam przełamywać kulinarną zachowawczość i próbować robić potrawy, które kojarzą mi się bardzo niedobrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na przykład kompot. Kupiłam kilogram czerwonej porzeczki, a że do kuskusu wystarczy mi mniej, niż pół kilo, to aby nic się nie zmarnowało, będę chyba zmuszona po raz pierwszy w życiu ugotować kompot. To będzie nie lada wyzwanie: kompot bez cukru. To będzie nie lada wyzwanie: ja i kompot w jednym pomieszczeniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W każdym razie właśnie zajadam się czerwoną porzeczką w nienajgorszym towarzystwie:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Porzeczkowy kuskus</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Składniki:</u></div>
<div style="text-align: justify;">
2/3 szklanki kuskusu</div>
<div style="text-align: justify;">
1/3 szklanki czerwonej porzeczki</div>
<div style="text-align: justify;">
garść pokrojonego szczypiorku</div>
<div style="text-align: justify;">
garść pokrojonej natki pietruszki</div>
<div style="text-align: justify;">
2 łyżki octu balsamicznego</div>
<div style="text-align: justify;">
1 łyżka soku z cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
sos sojowy do smaku</div>
<div style="text-align: justify;">
pieprz cytrynowy</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Marzył mi się kuskus ze świeżą miętą (a la' tabbouleh), ale ponieważ nigdzie jej dziś nie dostałam, zaryzykowałam i zalałam kuskus mocną herbatką miętową. Aromat jest bardzo delikatny i niestety nie zastąpi to świeżej mięty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Porzeczkę opłukalam i oczyściłam. W osobnej misce wymieszałam porzeczkę, szczypiorek, natkę pietruszki, ocet balsamiczny, sok z cytryny i pieprz. Odstawiłam na chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy kuskus wchłonął całą herbatkę, wymieszałam go z odrobiną sosu sojowego, a następnie dodałam pozostałe składniki i delkatnie wymieszałam. Wstawiłam do lodówki na pół godziny, aby się przegryzło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-BTOS7bCuwfI/T-78nsmp7gI/AAAAAAAACvw/xwhM984WdBg/s1600/IMG_20120630_151123.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://1.bp.blogspot.com/-BTOS7bCuwfI/T-78nsmp7gI/AAAAAAAACvw/xwhM984WdBg/s320/IMG_20120630_151123.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jest kwaśno-pikantne. Według mnie ważne, żeby nie przesadzić z zieleniną, gdyż główne skrzypce powinien grać kontrast między porzeczką i kuskusem. Myślę, że poza porzeczkowym sezonem porzeczkę można zastąpić granatem.</div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-62988826520779670662012-06-29T19:26:00.003+02:002012-06-30T14:44:14.289+02:00Oh hello what is this<div style="text-align: justify;">
Od kilku ostatnich miesięcy jem głównie warzywa duszone z ryżem lub makaronem oraz sałatki z wszystkiego, co popadnie. Zdrowo i smacznie, i sama dieta jest zróżnicowana, to potrawy już niespecjalnie. Jeśli jednak kupuję to samo i po prostu wrzucam po trochu albo do miski, albo do rondla, to prędzej czy później musi się znudzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Trochę mi się nudzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szukam więc przepisów na ciekawe, w miarę proste kilkuskładnikowe sałatki. Szukam = myślę i modzę. Dziś wracając z pracy w końcu skusiłam się na pięknego, dorodnego kalafiora. Kupiłam go z zamiarem zjedzenia całego na surowo. :) Po wejściu do kuchni wymodziłam prostą, przekwaśną chrupiącą sałatkę, idealną na nadchodzący weekendowy upał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Chrupiąca sałatka kalafiorowa</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://distilleryimage3.s3.amazonaws.com/92578382c20b11e18cf91231380fd29b_7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://s3.amazonaws.com/distilleryimage3/92578382c20b11e18cf91231380fd29b_7.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Składniki:</u></div>
<div style="text-align: justify;">
1/3 główki dużego kalafiora</div>
<div style="text-align: justify;">
1 ogórek kiszony</div>
<div style="text-align: justify;">
obfita garść kiełków rzodkiewki</div>
<div style="text-align: justify;">
6 centymetrów zielonego ogórka </div>
<div style="text-align: justify;">
sok z 1/2 cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
łyżka wegańskiego pesto</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wycisnęłam sok z cytryny i wymieszałam go z pesto. Wszystkie warzywa i kiełki opłukałam. Ogórka kiszonego pokroiłam w ćwiartki plasterków, kalafiora posiekałam w miarę drobno, ogórka zielonego pokroiłam w coś, co przypominało słupek. Następnie wymieszałam wszystkie warzywa w misce i dodałam dressing. Powinnam wstawić do lodówki na ok 20-30 minut, aby się przegryzło, ale byłam zbyt głodna.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jest miłą odmianą po sałatkach multiwarzywnych. W planach mam jeszcze kuskus z porzeczkami i fasolę z mango. Stay tuned!</div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-58614015800298669572011-11-29T20:11:00.001+01:002011-11-29T20:18:44.828+01:00W listopadowy wieczór je się pałeczkami<div style="text-align: justify;">
Fakt pierwszy: od prawie dwóch tygodni nie mogę się pozbyć kataru. Fakt drugi: jestem na diecie. Fakt trzeci: nie chce mi się gotować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Fakt pierwszy + fakt drugi + fakt trzeci =</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-Qy8M3NouFfA/TtUueQ0p6pI/AAAAAAAACvg/n2lSyLTZhII/s1600/IMG_4247.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="http://3.bp.blogspot.com/-Qy8M3NouFfA/TtUueQ0p6pI/AAAAAAAACvg/n2lSyLTZhII/s400/IMG_4247.JPG" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wymieszaj:</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<ul>
<li>dwie garści miksu sałat z rucolą z Biedronki</li>
<li>pół posiekanego mango</li>
<li>pół posiekanej papryki</li>
<li>dwa ogórki kiszone</li>
<li>trzy łyżki marynowanego imbiru (tego od sushi)</li>
<li>łyżkę oliwy z oliwek</li>
</ul>
<div>
Uwielbiam połączenie mango i imbiru. Zawsze.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-5aucG7_Zw0w/TtUv1kvK6NI/AAAAAAAACvo/e7AOn4T7ZPI/s1600/IMG_4249.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="http://1.bp.blogspot.com/-5aucG7_Zw0w/TtUv1kvK6NI/AAAAAAAACvo/e7AOn4T7ZPI/s400/IMG_4249.JPG" width="400" /></a></div>
<br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-23418555558614635772011-08-01T12:01:00.001+02:002011-08-01T12:17:27.067+02:00Jedyny, najlepszy, oryginalny przepis na gorącą czekoladę.<ol><li>Nie śpij trzy dni.</li>
<li>Półprzytomna kup czekoladę Magnetic w Biedronce.</li>
<li>Wróć do domu i idź spać.</li>
<li>Wstań rano i nie wychodząc z łóżka włącz laptopa.</li>
<li>Pracuj przez dwie godziny.</li>
<li>Sięgnij po zasilacz.</li>
<li>Udawaj zaskoczenie widząc stopioną tabliczkę czekolady tuż obok zasilacza.</li>
<li>Otwórz i skonsumuj przy pomocy palców, koniecznie mażąc całą buzię.</li>
</ol>Czas zostać regularną kontrybutorką <a href="http://lifehacking.pl/">Lifehackera</a>.m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-78009566877223893462011-07-04T22:31:00.001+02:002011-07-04T22:45:21.877+02:00Zupa krem z sałaty<div style="text-align: justify;">Tak, to jest wpis o kremie z sałaty. Z SAŁATY, dobrze przeczytałaś.<br />
<br />
Trochę nie chce mi się wierzyć, że tego przepisu tu nie umieściłam. Pierwszy raz zupę z sałaty zrobiłam lata temu, gdy znaleźliśmy na Szembeku kilka skrzynek różnych liści. Pamiętam, jak w drodze do domu rozdawaliśmy je ludziom na ulicy, a i tak mimo tego przez najbliższy tydzień byłam na diecie zielonolistnej (well, okazyjnie karbowanej). Do dziś byłam święcie przekonana, że przepis tu jest - moje zdziwienie jego brakiem, gdy postanowiłam dziś zjeść krem na obiad, było, no, niemałe.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Niedobrze nie spisywać przepisów od razu. Nawet potrawy, które robi się regularnie, od lat, warto mieć spisane. Dzięki temu w dni takie, jak ten, gdy umysł płata figle tak samo, jak słońce, nie trzeba się tyle zastanawiać, czy sałatę miksuje się przed, czy po, ile ząbków czosnku na litr wody, oraz jak długo to cholerstwo stygnie.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Na szczęście poczytałam jakieś przepisy w Internecie, ale wszystkie na śmietanie i ze śmieszną ilością sałaty (cztery liście sałaty? poważnie? ja robiłam z trzech główek!). Ponieważ tu, gdzie mieszkam, jest frigańska posucha i moje zdobycze ograniczają się do szczypiorku, to zamiast trzech główek sałaty, jak w oryginale (tyle pamiętam), będzie jedna. Matematyko, chroń mnie i mój żołądek w trakcie wyliczeń.</div><br />
<b>Kremowa zupa z sałaty</b><br />
<u><br />
</u><br />
<u>Składniki:</u><br />
1 cebula<br />
2 ugotowane ziemniaki<br />
2/3 główki sałaty lodowej<br />
pieprz, czosnek suszony<br />
sos sojowy lub sól <br />
1/3 łyżeczki cukru<br />
kilka łyżek mleka sojowego (idealnie: waniliowego)<br />
oliwa/olej do smażenia<br />
2/3 litra wrzątku<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">Obrałam i posiekałam cebulę, a następnie zeszkliłam ją w garnku. Po ok. trzech minutach wrzuciłam na wierzch posiekaną sałatę i pokrojone ziemniaki, docisnęłam i przykryłam garnek. Wstawiłam wodę w czajniku. Przez kolejne pięć minut mieszałam i dociskałam sałatę, aby wszystko w miarę równo się podsmażyło. Po tym czasie zalałam warzywa wrzątkiem, dodałam cukru, czosnku, pieprzu i sosu sojowego.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Gotowałam pod przykryciem przez kwadrans, potem odcedziłam nad garnkiem i zmiksowałam na gładką masę. Z powrotem wstawiłam na mały ogień i dolałam powoli odcedzony wcześniej wywar, aż do momentu uzyskania satysfakcjonującej mnie kremowej konsystencji.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Po kolejnych dziesięciu minutach zupa była gotowa. Wystarczyło przelać do talerza, wlać kilka łyżek mleka sojowego, posypać natką pietruszki, i gotowe!</div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-64425393853759141472011-06-17T00:13:00.000+02:002011-06-17T00:13:46.419+02:00Refleks szachisty<div style="text-align: justify;">Przeglądam sobie zdjęcia na dysku w trybie nostalgicznym, wtem uderzają mnie wspomnienia z pikniku, na którym byłam 3 miesiące temu. Piknik jak piknik, przynosi się zawsze dobrze rzeczy, tak też zrobiłam wtedy.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Było zimno i mokro, więc siedzieliśmy na ławeczce, zamiast na kocyku. </div><br />
Oto i dowód, że były dobre rzeczy:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-wruNMU7w4uo/Tfp7U5e9pfI/AAAAAAAACtQ/o3sVtT0ljAI/s1600/IMG_2069.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="http://1.bp.blogspot.com/-wruNMU7w4uo/Tfp7U5e9pfI/AAAAAAAACtQ/o3sVtT0ljAI/s320/IMG_2069.jpg" width="320" /></a></div><br />
<br />
Oto i przepis.<br />
<b>Cytrynowa sałatka z czerwonej kapusty</b><br />
<br />
<u>Składniki:</u><br />
<ul><li>1/3 główki niedużej czerwonej kapusty</li>
<li>1 jabłko</li>
<li>1/2 marchewki</li>
<li>2 łyżki słonecznika</li>
<li>pół główki sałaty lodowej</li>
<li>1/2 cebuli</li>
<li>1 cytryna</li>
<li>2 łyżeczki musztardy - sarepskiej lub rosyjskiej, dla tych, co lubią mocne wrażenia</li>
<li>oliwa z oliwek</li>
</ul><br />
<div style="text-align: justify;">Wszystko umyłam, cytrynę spażyłam. Pokroiłam cebulę i wrzuciłam do woka. Gdy czekałam, aż się zeszkli, posiekałam kapustę. Wrzuciłam do cebuli i wymieszałam, przykryłam wok. Pokroiłam jabłko, starłam na tarce marchewkę - dorzuciłam po ok 4 minutach i zamieszałam. Dwie-trzy minuty później zdjęłam z ognia, bo nie lubię, gdy wszystkie warzywa są "rozsmażone". :)</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Sałatę porwałam i ułożyłam w pojemniku. Gdy czekałam, aż zawartość woka przestygnie nieco, starłam skórkę cytryny i wycisnęłam ją. Sok i skórkę wymieszałam z musztardą, oliwą i dwoma łyżkami wody.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Wrzuciłam zawartość woka na sałatę i polałam sosem z cytryny i musztardy. Ach, te piękne, nasycone kolory, cudo! Posypałam słonecznikiem. Przegryzało się ponad godzinę i przegryzione smakuje wybornie.</div><br />
<div style="text-align: justify;">Miło się jadło tak kolorową potrawę o tamtej porze roku. :)</div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-lS8Yr8UKo70/Tfp7YB_MdtI/AAAAAAAACtU/V0okbjHTnc4/s1600/IMG_2078.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="http://4.bp.blogspot.com/-lS8Yr8UKo70/Tfp7YB_MdtI/AAAAAAAACtU/V0okbjHTnc4/s320/IMG_2078.jpg" width="320" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;">Przepisu na babeczki nie pamiętam - improwizowałam. Z tego co widzę, w środku był świeży imbir, sezam i rodzynki. Może nawet ananas (zaprawdę, połączenie świeżego imbiru i świeżego ananasa w babeczkach jest strzałem w dziesiątkę!).</div><br />
A oto zadowolenie. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-FVaVbN4qLuA/Tfp7c0m_N0I/AAAAAAAACtY/i0qpEepjeHY/s1600/IMG_2085.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://1.bp.blogspot.com/-FVaVbN4qLuA/Tfp7c0m_N0I/AAAAAAAACtY/i0qpEepjeHY/s320/IMG_2085.jpg" width="213" /></a></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-62182058899617738082011-03-11T20:12:00.000+01:002011-03-11T20:12:04.094+01:00Ekologiczne produkty ze śmietnika.<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Znajomi znaleźli w śmietniku za Almą mnóstwo puszek z Pepsi i 7up oraz trochę słoików z żywnością ekologiczną. Dostałam ekologiczny chutney z mango, delikatnie przeterminowany, ale zjadłam - na dowód zdjęcia - oraz przeżyłam - na dowód ten oto wpis.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br />
</div><div class="" style="clear: both; text-align: justify;"><b>Spaghetti z cieciorką i chutneyem z mango</b></div><div class="" style="clear: both; text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://lh4.googleusercontent.com/-LVkXSGiy3IE/TXpvviBTAqI/AAAAAAAACtE/aBdjA3k-BYo/s1600/IMG_2011.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://lh4.googleusercontent.com/-LVkXSGiy3IE/TXpvviBTAqI/AAAAAAAACtE/aBdjA3k-BYo/s400/IMG_2011.JPG" width="400" /></a></div><div class="" style="clear: both; text-align: justify;"><u>Składniki:</u></div><ul><li>porcja ugotowanego makaronu spaghetti</li>
<li>trzy garści ugotowanej ciecierzycy</li>
<li>i strąk selera naciowego</li>
<li>pół cebuli</li>
<li>10 łyżek mleka ryżowego</li>
<li>1 łyżka chutney z mango</li>
<li>łyżeczka curry</li>
</ul><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Ciecierzycę namoczyłam rano. Po około pięciu godzinach wstawiłam ją na godzinę do gotowania w nieosolonej wodzie - osobom korzystającym z soli proponuję jednak wodę osolić, smak ugotowanej ciecierzycy może okazać się zbyt delikatny. ;)</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">W trakcie przygotowywania makaronu umyłam i pokroiłam cebulę i seler naciowy. Wstyd się przyznać, ale zamierzałam dodać jeszcze pół marchewki, jednak wypadło mi to z głowy. Wrzuciłam warzywa i cieciorkę na kilka łyżek oleju i posypałam szczodrze curry.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br />
<a href="https://lh4.googleusercontent.com/-Z9IHvusQ-aU/TXpwH0C6rcI/AAAAAAAACtI/M0g2T3agkjE/s1600/IMG_2012.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://lh4.googleusercontent.com/-Z9IHvusQ-aU/TXpwH0C6rcI/AAAAAAAACtI/M0g2T3agkjE/s400/IMG_2012.JPG" width="400" /></a></div><div class="" style="clear: both; text-align: justify;"><br />
</div><div class="" style="clear: both; text-align: justify;">Po około 4 minutach dodałam chutney i mleko ryżowe, dokładnie wymieszałam. Smażyłam jeszcze mniej więcej 6-8 minut. Podałam z kiełkami rzodkiewki. Było bardziej słodkie, niż ostre, dlatego w mojej opinii ostry smak rzodkiewki dobrze wszystko uzupełniał.</div><div class="" style="clear: both; text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://lh6.googleusercontent.com/-kIjD12IRwTc/TXpwZtT5_9I/AAAAAAAACtM/lvvt-SKnoAQ/s1600/IMG_2013.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://lh6.googleusercontent.com/-kIjD12IRwTc/TXpwZtT5_9I/AAAAAAAACtM/lvvt-SKnoAQ/s640/IMG_2013.JPG" width="425" /></a></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-23158124680448818882011-02-03T20:46:00.000+01:002011-02-03T20:46:13.343+01:00Ciasto jabłkowe z migdałami i czekoladą<div style="text-align: justify;">Hej, chyba w końcu umiem piec! Zrobiłam wczoraj (podobno) dobre ciasto w elektrycznym piekarniku, który widziałam po raz pierwszy w życiu. I przeżyłam, przez co mogę zdradzić tu swój przepis.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Nie mam pojęcia, jak nazwać ten, yyy, wypiek, więc propozycje mile widziane!</div><b></b><br />
<div style="text-align: justify;"><insert here="" title=""> <br />
<u>Składniki:</u></insert></div><ul><li><insert here="" title=""> 3 szklanki mąki (+ ok. 1/2 dodana w trakcie wyrabiania ciasta)</insert></li>
<li><insert here="" title=""> 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia</insert></li>
<li><insert here="" title=""> 1/2 szklanki cukru</insert></li>
<li><insert here="" title=""> szczypta soli</insert></li>
<li><insert here="" title=""> 1 łyżka imbiru w proszku</insert></li>
<li><insert here="" title=""> 3 łyżki siemienia lnianego</insert></li>
<li><insert here="" title=""> 8 łyżek oliwy</insert></li>
<li><insert here="" title=""> 1 małe opakowanie migdałów blanszowanych</insert></li>
<li><insert here="" title=""> 1/2 tabliczki czekolady gorzkiej</insert></li>
<li><insert here="" title=""> 2 starte jabłka</insert></li>
<li><insert here="" title=""> 1 szklanka mleka sojowego (+ ok. 1/3 - 1/2 dodana w trakcie wyrabiania ciasta)</insert></li>
</ul><div style="text-align: justify;"><insert here="" title=""> <br />
W dużej misce połączyłam mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sól, siemię lniane i imbir, a następnie wymieszałam. Migdały i czekoladę posiekałam, dodałam do suchych składników. Wlałam mleko, oliwę i wrzuciłam jabłka. Zakasałam rękawy i wyrabiałam ciasto, dodając w trakcie podaną wyżej w nawiasach ilość mleka i mąki.<br />
<br />
Surowe ciasto powinno mieć gęstą, kleistą konsystencję. Wyłożyłam je na posmarowaną oliwą i posypaną mąką blachę na grubość kilku centymetrów (duża blacha) i wstawiłam do piekarnika.<br />
<br />
Piekłam dokładnie 55 minut. Temperatura oscylowała między 230 a 200 stopni - wszystko dzięki moim napadom naprzemiennego stresu: "za niska temperatura da zakalec" vs "za wysoka temperatura mi wszystko spali".<br />
<br />
No ale udało się! Myślę, że gdybym wycisnęła wcześniej sok z tartych jabłek, byłoby lepsze.<br />
<br />
I tradycyjnie już, beznadziejna fota:</insert></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TUqxev7L-VI/AAAAAAAACs8/Td-MKzUoYws/s1600/DSC00292.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TUqxev7L-VI/AAAAAAAACs8/Td-MKzUoYws/s320/DSC00292.JPG" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-28065078011760864302011-02-02T23:36:00.002+01:002011-02-03T14:25:05.495+01:00Niedziela z selerem<div style="text-align: justify;">Kolejny post - kolejna porcja okropności. :) Tym razem w roli głównej seler naciowy, który, jak potwierdzą współlokatorzy, jest ostatnio moim najulubieńszym warzywem. Choć jak tak myślę, to z goframi cebulowymi jedzonymi z dżemem truskawkowym sałatka z selera nie wygra...</div><br />
<b>Niedzielna sałatka selerowa</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TUqsZwJU-9I/AAAAAAAACs4/9Ij6JrbluYo/s1600/DSC00286.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TUqsZwJU-9I/AAAAAAAACs4/9Ij6JrbluYo/s320/DSC00286.JPG" width="320" /></a></div><u>Składniki:</u><br />
2 łodygi selera naciowego<br />
garść moreli suszonych<br />
gruby plaster świeżego ananasa (z puszki też może być, wtedy dwa plasterki)<br />
1 kiwi<br />
5 pomidorków koktajlowych (lub pół zwykłego)<br />
opcja: łyżka mleka kokosowego<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">Wszystko umyłam, obrałam kiwi, i pokroiłam drobno, najdrobniej morele. Nie dodałam mleka kokosowego, ale całym sercem wierzę, że z mlekiem kokosowym byłoby przeidealne. :)</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Zdrowe, smaczne, lekko kwaskowate i sycące. Seler naciowy FTW!</div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-18697063511500200712011-01-05T11:31:00.000+01:002011-01-05T11:31:51.574+01:00Nie, nie jestem w ciąży. :)<div style="text-align: justify;">Postanowiłam sobie umilić ciężką pracę i wrzucić tutaj szybki przepis na częste ostatnio u mnie ohydne żarcie. Tak przynajmniej mówią mi znajomi - że moje kombinacje, o których informuję na Facebooku, brzmią konwulsyjnie (nie widzę nic dziwnego w gofrach cynamonowych spożywanych z marynowanym imbirem, heloł?). Tym niemniej, wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku, oto ohydna ale bardzo smaczna sałatka!</div><div style="text-align: justify;"><br />
<b>Kwaśna ohyda marchewkowa (1 porcja)</b><br />
<br />
2 marchewki<br />
łyżka sezamu<br />
łyżka soku z cytryny<br />
chilli w proszku<br />
pół cebuli<br />
obfita garść suszonych śliwek<br />
<br />
Wstawiam dwie szklanki wody. Gdy woda się podgrzewa, myję i kroję marchew najpierw w plastry, a następnie w połówki plastrów. Wrzucam je do wody i gotuję 2-3 minuty od momentu wrzenia wody. W międzyczasie na suchej patelni prażę sezam. Siekam cebulę i kroję na pół suszone śliwki.<br />
<br />
Marchew odcedzam i wrzucam do miski. Posypuję sezamem, dodaję sok z cytryny, cebulę, suszone śliwki. Delikatnie posypuję chilli i dokładnie wszystko mieszam.<br />
<br />
Połączenie suszonych śliwek i słodkie, surowej cebuli - bezcenne!<br />
<br />
Myślę również, że chilli mogłam sobie odpuścić. Cebula robi robotę.<br />
<br />
Jadłam powyższe z ryżem brązowym i duszonym jarmużem. Ponieważ było już ciemno a zdjęcia mogę robić tylko Ericssonem, nie mam żadnego, które wyglądało wystarczająco wyraźnie, aby je opublikować.</div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-38089040788553453872010-11-22T17:50:00.000+01:002010-11-22T17:50:41.729+01:00Ciasto w miasto II i jarmuż<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TOqNCjfSuJI/AAAAAAAACsw/Sl5FX6xMcYw/s1600/cwmWAWA2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TOqNCjfSuJI/AAAAAAAACsw/Sl5FX6xMcYw/s320/cwmWAWA2.jpg" width="226" /></a></div><div style="text-align: justify;">Spostrzegłam się właśnie, że poprzednim wpisem na blogu była reklama pierwszej edycji Ciasto w miasto. Chciałabym napisać, że zrobiło mi się w tym momencie bardzo wstyd, ale niestety nie jestem w stanie. Przepraszam. ;)</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Na pocieszenie chciałam dorzucić prosty przepis na jarmuż duszony z ziemniakami. Przepis niestety bez zdjęcia, za to na jedną osobę. Studenci, możecie słać podziękowania.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><b>Ziemniaki z jarmużem</b></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><ul><li>5 średniej wielkości ziemniaków</li>
<li>4 liście jarmużu</li>
<li>mała cebula</li>
<li>mieszanka ziół: curry, majeranek, bazylia, cząber, przyprawa do kurczaka, czosnek</li>
<li>szczypta soli</li>
<li>sekretny składnik </li>
</ul><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Ziemniaki wyszorowałam i pokroiłam w kostkę. Wstawiłam na palnik garnek nieskromnie zalany oliwą, do kŧórej dodałam wszystkie zioła i mieszałam przez około minutę. Następnie wrzuciłam na to posiekaną cebulkę, a po chwili ziemniaki i gdy zaczęły przywierać, zalałam odrobiną wody i przykryłam, aby się poddusiły. W międzyczasie umyłam i pokroiłam jarmuż. Gdy ziemniaki zmiękły, dodałam jarmuż, sól i wymieszałam. Woda nie do końca odparowała, więc zdjęłam pokrywkę.</div><div style="text-align: justify;">Dodałam kilka łyżek mojego sekretnego składnika - czyli mleka sojowego o smaku waniliowym - i po wymieszaniu zjadam wszystko. Naprawdę dobra potrawa na pierwsze spotkanie z jarmużem.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Na nic bardziej wyszukanego nie mam w tej chwili czasu. :)</div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-28267225739713940882010-08-23T10:03:00.002+02:002010-08-23T10:12:10.933+02:00Ciasto w miasto!<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://www.thewrightrecipes.com/wp-content/uploads/2009/04/vegan-cupcake.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 350px; height: 262px;" src="http://www.thewrightrecipes.com/wp-content/uploads/2009/04/vegan-cupcake.jpg" alt="" border="0" /></a><br /><p style="text-align: justify;">Każdy z nas kocha ciasta i ciasteczka. Wszyscy chcemy pomagać zwierzętom. Najedz się do syta słodkościami i pozwól w ten sposób Fundacji Viva! dalej pomagać zwierzętom.</p> <p><span id="more-1194"></span></p> <p style="text-align: justify;">Już 29 sierpnia dzięki uprzejmości warszawskiej Klubojadalni Eufemia będziecie mogli na własne oczy zobaczyć, a co ważniejsze - na własnych kubkach smakowych przekonać się, jak smaczne mogą być wypieki w 100% roślinne. Większość mięsa, jaj i mleka pochodzi z okrut<span class="text_exposed_hide"></span><span class="text_exposed_show">nego chowu przemysłowego. Że można zjeść smaczny bezmięsny obiad - to wie każdy. Ale bez jaj i puszyście, bez mleka i kremowo, kto to widział?</span></p> <p style="text-align: justify;">Uchylamy rąbka tajemnicy! Kto ma ochotę na inspirowane kuchnią indyjską muffiny imbirowo-jagodowe, słodkie i tłuste karaibskie ciasto kokosowe lub klasyczne i kochane ciasteczka czekoladowe? A może elegancki, bezmleczny tort z kremem waniliowym i świeżymi owocami? Weganie upieką wszystko!</p> <p style="text-align: justify;">16 - 20 - wielkie obżarstwo i gry zespołowe, gra Full Tandeta Soundsystem<br />20 - 20.30 - Chów przemysłowy śmierdzi - jak to było w zeszłym roku?<br />20.30 - film “Królestwo spokoju”</p> <p style="text-align: justify;">Całkowity dochód ze sprzedaży smakołyków zostanie przeznaczony na prowadzenie kampanii Fundacji Viva! - Chów przemysłowy śmierdzi.</p> <p style="text-align: justify;">Gdzie? Klubojadalnia Eufemia, Krakowskie Przedmieście 5 (podziemia ASP)<br />Kiedy? 29 sierpnia (niedziela), godz. 16-22</p> <p>Chcesz upiec coś wegańskiego na sprzedaż? Skontaktuj się z nami, pisząc na marta AT viva.org.pl</p>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-9699646963592207722010-06-11T18:14:00.004+02:002010-06-11T18:28:27.940+02:00Naleśniki (prawie) idealne<div style="text-align: justify;"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBJivBemzYI/AAAAAAAACqQ/HXgmRdOzdKs/s1600/DSCN3815.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBJivBemzYI/AAAAAAAACqQ/HXgmRdOzdKs/s400/DSCN3815.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5481552256453496194" border="0" /></a>Rok 2011 jeszcze nie nastał, a na blogu pojawił się nowy wpis. Zaskakuje mnie moja sumienność, szkoda tylko, że na innych polach tak dobrze mi nie idzie. Mimo wszystko przyznam, że mnie te częste wpisy cieszą, bo czuję się zachęcona do przygotowywania bardziej wyszukanych niż zwykły makaron z sosem posiłków. Dziś zaszaleliśmy i dosłownie przed chwilą skończyliśmy pochłaniać naleśniki amerykańskie ze śmietaną sojową i borówkami. Niby nieco oklepane, ale dla mnie wyjątkowe, wziąwszy pod uwagę fakt, że nie jestem w stanie sobie przypomnieć, ile lat temu ostatni raz jadłam borówki.<br /></div><div style="text-align: justify;"><br />Każdy ma swój ulubiony przepis na klasyczne naleśniki. Ja np. nigdy nie dodaję do ciasta tłuszczu, bo uważam to za zbędne i lubię, gdy naleśniki są leciutkie i cieniutkie. Z naleśnikami amerykańskimi jest już nieco trudniej. Do niedawna stosowałam prosty przepis: szklanka mąki, szklanka mleka waniliowego, cukier, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, i już. Mam już jednak dosyć słodkiego ciasta naleśnikowego - wolę, aby smak słodki lub słony nadawało cokolwiek, co się pomiędzy naleśnikami znajdzie. Ponieważ mam straszną ochotę zrobić wszystkie przepisy z "Vegan Brunch" na raz (w oczekiwaniu aż ta pozycja znajdzie się w mojej skrzynce pocztowej), sięgnęłam do książki szukając przepisu na klasyczne <span style="font-style: italic;">pancakes</span>. Znalazłam, nawet nie klasyczne, ale idealne: Perfect Pancakes. Oto i one:<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBJiu6fIMiI/AAAAAAAACqI/9gD7OLZ4fjs/s1600/DSCN3811.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBJiu6fIMiI/AAAAAAAACqI/9gD7OLZ4fjs/s400/DSCN3811.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5481552254576636450" border="0" /></a><br /><br />Składniki (na 6-7 naleśników o średnicy 15-20 cm):<br /><br />1 1/3 szklanki mąki<br />1 szklanka waniliowego mleka sojowego z Biedronki<br />1/4 szklanki wody<br />2 łyżeczki proszku do pieczenia<br />1 1/3 łyżki melasy z trzciny cukrowej<br />1/2 łyżeczki soli<br />2 łyżki oliwy z oliwek<br /><br />W oryginale zamiast oliwy z oliwek był olej z canoli, mleko sojowe lub ryżowe naturalne, syrop klonowy zamiast melasy i aromat waniliowy. Ponieważ mleka smakowe są z cukrem, zmniejszyłam ilość melasy. Oliwa z oliwek, tak jak sądziłam, okazała się zbędna - jestem pewna, pomimo tego, że naleśniki wyszły smacznie, że bez oliwy byłyby jeszcze smaczniejsze!<br /><br />Najpierw wymieszałam wszystkie suche składniki, następnie dodałam wodę, mleko, melasę i olej i mieszałam wszystko aż do momentu, gdy większość grudek zniknie. Smażyłam na rozgrzanej patelni z odrobiną oliwy, wylewając po niecałej łyżce stołowej ciasta i nie rozprowadzając go po całej patelni - przez to naleśniki są grubsze i bardziej puszyste, a o takie właśnie chodzi. Przepis proponował smażenie przez 3 minuty z jednej, 1 minutę z drugiej strony, mi po 3 minutach jednak naleśniki się zbyt mocno brązowiły, skróciłam więc ten czas do mniej więcej 2,5 minuty.<br /><br />Zostawiłam wszystkie na około kwadrans, aby ostygły. Jeszcze przed rozpoczęciem smażenia śmietana i umyte borówki wylądowały w zamrażalniku. Wydaje mi się, że aż do końca sierpnia większość obiadów będę jeść w formie mrożonej. Śniadania już tak jadam. :) Każde z nas wszamało porcję trzech naleśników, przełożonych śmietaną i borówkami oraz delikatnie oprószonych cukrem pudrem. Nie za słodkie, nie za zamulające, pyszny lekki obiad na dzień taki, jak ten (w mniej upalne dni również na śniadanie!) Oczywiście, jeśli przeżyje się stanie nad rozgrzaną patelnią.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBJiur-M3cI/AAAAAAAACqA/Tq-O6Xr_Qvc/s1600/DSCN3806.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBJiur-M3cI/AAAAAAAACqA/Tq-O6Xr_Qvc/s400/DSCN3806.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5481552250680434114" border="0" /></a><br /><br />Koniec końców, przepis na naleśniki oceniam na udany, ale nie rewelacyjny - tłuszcz w cieście jak najbardziej zbędny.<br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-6774941220523160372010-06-10T18:18:00.001+02:002010-06-10T18:25:44.081+02:00Gdy muszę pracować, uaktywniam się na blogu...<div style="text-align: justify;">Obiecane wcześniej babeczki, czy jak kto woli, kapkejki. Ładne zdjęcia zawdzięczam aparatowi Eweliny. :)<br /></div><div style="text-align: justify;"><br />To były moje pierwsze w życiu babeczki! Miałam w pewnym momencie ochotę wszystkie wyrzucić przez okno, szczególnie te cytrynowe, bo wydawało mi się, że nic nie wyszło tak, jak powinno. Kilka godzin w lodówce, o dziwo, poprawiło konsystencję cytrynowych babeczek, a czekoladowe wyszły po prostu cudownie, choć mogły nieco bardziej wyrosnąć.<br /><br />Co najważniejsze, wszystkie wszystkim smakowały. Przynajmniej nikt nie powiedział wprost, że były niedobre.<br /><br />Papilotki są z Marks & Spencer - mają tam przesłodkie, tycie-tycie papilotki do trufli w bardzo rozsądnej cenie, zrobiłam przy ich pomocy babeczki z dekoracją orzechową.<br /><br /><br /><span style="font-weight: bold;">Cytrynowe babeczki</span><br /><br /><span style="font-weight: bold;">Ciasto:</span><br /><br />Składniki i proporcje takie same, jak w przypadku <a href="http://darmowazupa.blogspot.com/2010/05/na-osodzenie-po-prawie-rocznej-przerwie.html">cytrynowego tortu</a>. Jeśli dobrze pamiętam, dodałam nieco więcej mleka i ciasto miało bardziej kremową konsystencję, ale tylko troszkę.<br /><br />Po przelaniu ciasta do foremek piekłam większe około 20 minut, mniejsze 10-13. Jednakże to bardzo nietypowy (czytaj: stary) piekarnik, warto więc zasugerować się standardową w przepisach na babeczki temperaturą 180 stopni C i czasem pieczenia 15-18 minut (w przypadku większych babeczek).<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwDRoBw4I/AAAAAAAACpQ/xJrsqdDIZnE/s1600/babeczki+cytrynowe+1.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 268px;" src="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwDRoBw4I/AAAAAAAACpQ/xJrsqdDIZnE/s400/babeczki+cytrynowe+1.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5480933579338924930" border="0" /></a><br /><span style="font-weight: bold;">Dekoracja:</span><br /><br /><span style="font-weight: bold;">Orzechowa</span><br /><br />Każdą babeczkę posmarowałam obficie masłem orzechowym i udekorowałam wisienką z domowej konfitury.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwEllfWZI/AAAAAAAACpo/DYhwPfmlZkg/s1600/babeczki+cytrynowe+z+maslem+orzechowym.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 268px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwEllfWZI/AAAAAAAACpo/DYhwPfmlZkg/s400/babeczki+cytrynowe+z+maslem+orzechowym.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5480933601876859282" border="0" /></a><br /><span style="font-weight: bold;">K</span><span style="font-weight: bold;">okosowa</span><br /><br />Najpierw potraktowałam blenderem w wąskiej szklance wiórki kokosowe (2/3 szklanki) - potrzeba na to cierpliwości, ale warto, bo inaczej krem nie będzie miał, cóż, konsystencji kremu. Następnie utarłam pół opakowania margaryny sojowej z cukrem (2-4 łyżki, już nie pamiętam), na końcu dodając wiórki. Całość włożyłam do lodówki na 2 godziny. Konsystencja kremu taka, jak należy!<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwEd1h1PI/AAAAAAAACpg/ZzQCDr1J44A/s1600/babeczki+cytrynowe+z+kremem+kokosowym.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 268px;" src="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwEd1h1PI/AAAAAAAACpg/ZzQCDr1J44A/s400/babeczki+cytrynowe+z+kremem+kokosowym.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5480933599796647154" border="0" /></a><br /><br /><span style="font-weight: bold;">Różowa</span><br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwDyCB3DI/AAAAAAAACpY/iDuyzkYz6bU/s1600/babeczki+cytrynowe+2.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 268px;" src="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwDyCB3DI/AAAAAAAACpY/iDuyzkYz6bU/s400/babeczki+cytrynowe+2.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5480933588037917746" border="0" /></a><br /><br />Ten krem przyprawił mnie o kilka siwych włosów! Robiłam go praktycznie tuż przed przyjściem Kuby i nic nie szło tak, jak powinno! Najpierw okazało się, że śmietana NaturSoya wcale się nie chce ubijać, dodawałam więc po kolei margarynę sojową, cukier i agar. Pewnie dodałabym tonę budyniu, gdybym miała, i zniszczyła delikatny smak śmietany. Na szczęście budyniu zabrakło a godzina w lodówce spowodowała, że krem zgęstiał, choć do konsystencji bitej śmietany nieco mu zabrakło. Różowy kolor krem zawdzięcza barwnikowi - ekstraktowi z buraka. Na opakowanie śmietany sojowej zużyłam 6 łyżek cukru, gruby plaster margaryny i 2-3 bardzo obfite szczypty agaru. Miksowałam wszystko w sumie z 10 minut, przepełniona desperacją. Na wierzchu kolorowa posypka bodajże Oetkera (zazwyczaj nie używam tej firmy, ale innej w sklepie nie było).<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwE_QoafI/AAAAAAAACpw/TLDEBD_ZlNs/s1600/babeczki+cytrynowe+ze+smietana.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 268px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAwE_QoafI/AAAAAAAACpw/TLDEBD_ZlNs/s400/babeczki+cytrynowe+ze+smietana.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5480933608768694770" border="0" /></a><br /><br />Ten sam krem oraz migdały posłużyły mi do dekoracji babeczek czekoladowych.<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Czekoladowe babeczki</span><br /><br />Przepis na ciasto wzięłam <a href="http://www.chow.com/recipes/10794-basic-vegan-chocolate-cupcake">stąd</a>, lekko go modyfikując - nie dodawałam aromatu migdałowego ani waniliowego lecz wyłącznie pomarańczowy, dodałam zwykłego oleju a nie z canoli, no i zwykłego octu (zarzekłam się kiedyś, że zwykłego octu dotykać nie będę, no ale czasu było mało i wzięłam to, co było pod ręką - dla jednej łyżeczki od herbaty nie będę przecież kupować całej butelki octu, tym bardziej, że pół stoi sobie w mojej lodówce 15 minut stąd, w naszym mieszkaniu).<br /><br />Składniki:<br />1 szklanka mleka sojowego<br />1 łyżeczka octu<br />3/4 szklanki cukru brązowego<br />1/3 szklanki oleju<br />1 1/2 łyżeczki zapachu pomarańczowego<br />1 szklanka mąki<br />1/3 szklanki kakao<br />1 łyżeczka sody oczyszczonej<br />1/2 łyżeczki proszku do pieczenia<br />1/4 łyżeczki soli<br /><br />Przygotowanie:<br /><br />Najpierw w jednej misce wymieszałam mleko sojowe z octem. Następnie dodałam cukier, olej i zapachy i energicznie mieszałam, aż wszystko zacznie się pienić.<br /><br />W drugiej misce wymieszałam ze sobą suche składniki, następnie w 3-4 porcjach dodałam je do mokrych składników i ubijałam do uzyskania w miarę gładkiej masy. Ciasto powinno mieć konsystencję pomiędzy kremem a surowym ciastem naleśnikowym, taki budyń.<br /><br />Wylałam ciasto do foremek, wypełniając je na 3/4 wysokości i piekłam w dobrze rozgrzanym piekarniku. Nawet zmieściłam się w zalecanych w przepisie 20 minutach!<br /><br />Po wyjęciu z piekarnika, babeczki powinny mieć lekko sprężystą konsystencję. Odstawiłam je na parapet i zostawiłam na półtorej godziny, aby ostygły, a następnie udekorowałam.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAxKlME5KI/AAAAAAAACp4/AHyJluheee0/s1600/babeczki+czekoladowe+z+migdalami.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 268px;" src="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TBAxKlME5KI/AAAAAAAACp4/AHyJluheee0/s400/babeczki+czekoladowe+z+migdalami.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5480934804361110690" border="0" /></a><br />To tyle. Następny wpis pewnie w sierpniu 2011 roku, jak znam życie. :)<br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-3305658189441994482010-06-09T17:42:00.005+02:002010-06-09T17:57:40.755+02:00Wiosenny brunch<p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Jestem rannym ptaszkiem, przynajmniej przez większość swojego życia byłam. Dziś na przykład wstałam o 3 nad ranem, dwie godziny spędziłam w Internecie, później wzięłam kąpiel, położyłam sobie wszystkie rodzaje maseczek, zrobiłam pranie, posprzątałam trochę kuchnię i zasnęłam na trzy godziny. Obudziłam się mega głodna, a Kuba - który rannym ptaszkiem nigdy nie był - oczywiście jeszcze spał, gdyż położył się spać mniej więcej wtedy, gdy ja wstałam. Ponieważ zbliża się deadline na oddanie tłumaczenia książki, które mi zlecono, a jestem - nie owijając w bawełnę - w ciemnej dupie, logiczne, że będę robić wszystko, tylko nie to, co powinnam. Dlatego też postanowiłam przygotować, po raz drugi w swoim życiu, jakiś smaczny brunch (jako ranny ptaszek brunchy nie uznaję) - ostatnie kilka dni spędziliśmy o suchym chlebie i równie suchym tofu (długa historia, mam nadzieję, że Kuba napisze niedługo kilka słów na ten temat) i łakniemy świeżych warzyw i owoców! Mamy również pełną lodówkę niemieckiego tofu i seitanu (o czym Kuba również napisze), które długo nie wytrzyma i musimy to wszystko skonsumować.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Po inspirację sięgnęłam do <a href="http://www.amazon.com/Vegan-Brunch-Homestyle-Asparagus/dp/0738212725">"Vegan Brunch"</a> Isy Chandry Moskowitz i wybrałam dwa przepisy, które nieco zaadaptowałam. Tofucznica - ponieważ w lodówce pręży się (a raczej schnie) tofu, <span style="font-style: italic;">banana rabanada</span> (bo mamy mnóstwo suchego chleba) oraz, już nie z książki, odświeżająca sałata. Do tego domowa lemoniada.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Wszystkie składniki na dwuosobowy, nie zapychający posiłek. Nam zostało trochę sałaty i tofucznicy na później, które właśnie dojadam zawinięte we wrapa. <span style="font-style: italic;">Banana rabanada</span> nie miała tego szczęścia. :)</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><br /></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><b>Wiosenna tofucznica</b></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Składniki:</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">1 opakowanie tofu naturalnego (ok 300 g)</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">pół szklanki wody</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">średniej wielkości pomidor</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">garść rzodkiewek</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">dwa ząbki czosnku</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">łyżeczka kurkumy</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">łyżeczka kolendry</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">łyżeczka bazylii</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">szczypta soli</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">łyżka oliwy do smażenia</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">pół awokado do przybrania</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TA-5P3qSmpI/AAAAAAAACpI/Um7B3FMDu30/s1600/tofucznica.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TA-5P3qSmpI/AAAAAAAACpI/Um7B3FMDu30/s400/tofucznica.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5480802953823689362" border="0" /></a></p><p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Tofu otwieramy i odsączamy. Nasze niemieckie było przesuszone, więc musiałam dodać do niego na patelni wody. Chodzi o to, aby tofu po wrzuceniu na patelnię nie pływało we własnym sosie, ale zarazem aby nie było suche. Konsystencją na patelni powinno przypominać ściętą jajecznicę.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Zanim jednak wrzucimy na patelnię tofu, rozgrzewamy ją, wlewamy oliwę i smażymy przez około minutę posiekany czosnek. Następnie wrzucamy tofu, rozkruszając je nad patelnią. Przy pomocy szpatułki siekamy większe kawałki i smażymy, od czasu do czasu mieszając, przez 7-10 minut - aż do zrumienienia tofu. Jeśli będzie zbyt suche, dodajemy odrobinę wody i mieszamy.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Gdy czekamy na tofu, myjemy warzywa i kroimy je drobno. Następnie do niedużej miseczki czy szklanki wsypujemy przyprawy i mieszamy, na koniec dodając 1/3 szklanki wody. Gdy tofu będzie rumiane, zalewamy je tak przygotowaną miksturą i mieszamy dokładnie. Po kolejnej minucie dorzucamy warzywa i mieszamy. Po 2-3 minutach powinno być gotowe.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Tofucznicę podajemy przybraną plasterkami awokado - smakuje wybornie! - oraz z lekką sałatą.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><br /></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><b>Sałata z pomarańczą</b></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Składniki:</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">4 duże liście sałaty lodowej</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">1 duża pomarańcza</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TA-5JC7ODoI/AAAAAAAACpA/FhoVKyknbM4/s1600/salata.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TA-5JC7ODoI/AAAAAAAACpA/FhoVKyknbM4/s400/salata.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5480802836588400258" border="0" /></a></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Sałatę i pomarańczę myjemy. Pomarańczę obieramy a następnie wszystko rozrywamy na cząstki i mieszamy. Odstawiamy "do przegryzienia" na kwadrans. Smakuje fantastycznie bez żadnych przypraw - można oczywiście dodać do niej pomidora i cukinię, cebula też dałaby radę, oraz przyrządzić sos vinegret, ale nie robiłam tego, gdyż uznałam, że tofucznica jest wystarczająco mocno aromatyczna i nie ma takiej potrzeby.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><br /></p> <p style="margin-bottom: 0cm; font-style: italic;" align="JUSTIFY"><b>Banana rabanada</b></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Składniki:</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">2 dojrzałe banany</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">1 szklanka mleka sojowego naturalnego</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">łyżeczka aromatu waniliowego</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">4 łyżeczki zmielonego siemienia lnianego (w młynku lub blenderem w wąskim kubku)</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">2 łyżeczki kaszy manny</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">3 łyżki melasy z trzciny cukrowej</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">3 łyżki miodu wegańskiego (dla osób spoza Torunia i bez cierpliwości do gotowania mleczy np. sztuczny miód firmy Pudliszki)</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">suche pieczywo - bułki, bagietki, chleb</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">oliwa do smażenia</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">truskawki do przybrania</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TA-47e7JVMI/AAAAAAAACo4/EPV_HUwhn-Y/s1600/banana+rabanana.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TA-47e7JVMI/AAAAAAAACo4/EPV_HUwhn-Y/s400/banana+rabanana.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5480802603586114754" border="0" /></a></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Według "Vegan Brunch" jest to tradycyjne brazylijskie śniadanie. U mnie spełniło funkcję deseru. Wzbogaciłam przepis o polewę z miodu sztucznego i melasy a mąkę kukurydzianą zastąpiłam siemieniem lnianym i kaszką manną (brzmi dziwnie, ale byłam święcie przekonana, że mąkę kukurydzianą mam, i gdy okazało się, że jej nie ma, musiałam zaimprowizować - najpierw dodałam dwie łyżeczki kaszy manny chcąc jakoś zagęścić ciasto, a później oświeciło mnie, że w lodówce stoi jeszcze zmielone siemię lniane, które zostało z ciasteczek orzechowych, zrobionych kiedyś przez Kubę - również wrzucimy przepis!).</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Myjemy i obieramy banany. Odmierzamy szklankę mleka sojowego (u mnie szklanki mają 300ml) i mieszamy je z aromatem waniliowym. Do dużej miski wkładamy banany oraz wlewamy 1/3 szklanki mleka, miksujemy. Dolewamy mleka stopniowo i miksujemy na gładką masę. W oryginalnym przepisie było półtorej szklanki mleka na dwa banany, ja zużyłam 3/4 szklanki. Następnie dorzucamy 4 łyżeczki zmielonego siemienia lnianego i dwie łyżeczki kaszy manny, miksujemy.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Suche białe pieczywo (zastanawiam się, czy z razowym byłoby to tak samo smaczne, i nie mogę się zdecydować - będę musiała kiedyś spróbować) kroimy w plasterki o grubości 2-3cm i układamy na dużej tacy, może być też forma do pieczenia. Zalewamy bananami, obracamy, pokrywamy dokładnie masą i odstawiamy na dziesięć minut. Po dziesięciu minutach obracamy na drugą stronę i znów zostawiamy na dziesięć minut.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Rozgrzewamy patelnię na średnim ogniu i smażymy bułeczki na oliwie, 5-7 minut z jednej strony, 3 minuty z drugiej. Układamy usmażone <span style="font-style: italic;">rabanady </span>na dużym talerzu i polewamy melasą i miodem - niedużo, ważne, żeby zaznaczyć ich smak, a nie, żeby chlebek w nich pływał. Mieszamy pół łyżeczki cynamonu, 2/3 łyżeczki kakao i pół łyżeczki mieszanki przypraw korzennych (u mnie kardamon, pieprz czarny, cynamon), następnie posypujemy nimi chlebki. Podajemy z przekrojonymi na pół truskawkami.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Na ciepło smakuje rewelacyjnie, na zimno również dobrze.</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><br /></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><b>Lemoniada</b></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Składniki:</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">średniej wielkości cytryna</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">2 łyżki cukru brązowego</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">1,5 litra wody</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><br /></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">Wodę gotujemy i parzymy cytrynę. Następnie kroimy cytrynę w plastry i wrzucamy do dzbanka, usuwając wcześniej wszystkie pestki. Sparzenie cytryny jest bardzo ważne, bo jeśli tego nie zrobimy, całość będzie gorzka. Przy pomocy drewnianej łyżki ugniatamy cytrynę z cukrem a następnie zalewamy litrem gorącej wody. Odstawiamy do wystygnięcia - trochę to trwa, więc warto przygotować ją wcześniej - a gdy ostygnie, wstawiamy na pół godziny do lodówki. Prościej się nie da. :)</p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY"><br /></p> <p style="margin-bottom: 0cm;" align="JUSTIFY">PS. Pamiętam o babeczkach i o torcie Kuby, pamiętam! Pewnie wrzucę wszystko pod koniec tygodnia.</p>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-47701675501794591222010-06-01T11:53:00.004+02:002010-06-01T12:12:33.210+02:00Pif-paf!<div style="text-align: justify;">Jak wspomniałam we wcześniejszym poście, razem z Olgą (kumpelą od piekarnika) zorganizowałyśmy Kubie urodzinową imprezę-niespodziankę. Znalazło się na niej sporo wegańskich pyszności!<br /></div><div style="text-align: justify;"><br />Impreza-niespodzianka to świetny pomysł na prezent urodzinowy - i jeśli wasz/a partner/ka nie jest zbyt ciekawski/a, zorganizowanie nie jest specjalnie trudne. Jeśli udało nam się ukryć wszystko przed Kubą, który jest bardzo mądrym i spostrzegawczym chłopcem, to powinno udać się z każdym. :) Ponieważ Kuba uwielbia westerny, impreza miała charakter kowbojski, teksański, meksykański - po trochu z wszystkiego: stylowe kartonowe kaktusy, piękna gwiazda szeryfa w folii aluminiowej, designerskie kartonowe drzwi do saloonu... miałyśmy w planie jeszcze piniatę z paper mache, ale nie starczyło czasu.<br /><br />Dekoracja mieszkania nic nas nie kosztowała - kartony walają się wszędzie a folia aluminiowa znajduje się praktycznie w każdej kuchni; w praktycznie każdej szafie rocznika 80-87 znajdzie się jakaś kraciasta koszula - wiadomo... natomiast każda mama ma płyty Dolly Parton!<br /><br />Było również żarcie prawdziwych kowbojów - czyli mistrzowski seitan <a href="http://vegan-share.blogspot.com/">Zuzy</a>, przyrządzone inaczej niż zwykle kotlety sojowe, naczosy, tortille, dużo kukurydzy i fasoli. :) A żeby załagodzić nieco ostrość wszechobecnego sosu tabasco, były babeczki czekoladowe i cytrynowe z różnymi kremami oraz czekoladowo-kokosowy tort z marcepanowym kaktusem (którego zdjęcia, z przejęcia, nie zrobiłam). Dla ochłody - prawdziwa lemoniada (taki ukłon w stronę <a href="http://www.filmweb.pl/film/Lemoniadowy+Joe-1964-31807">"Lemoniadowego Joe"</a>).<br /><br />Całe menu było owocem jednej wielkiej improwizacji, a że gonił nas czas, nie zapisałam żadnego przepisu! Nie pamiętam więc na przykład proporcji na tortille... pamiętam jednak, że nie zrobiłyśmy ich w 100% z mąki kukurydzianej, ale mniej więcej pół na pół z mąki pszennej (o konsystencji ciasta na zwykłe naleśniki) - inaczej nie dało rady wyrobić ciasta, bo kukurydza przylepiała się do dna miski i nie chciała rozmieszać!<br /><br />Pamiętam natomiast kotlety sojowe, pastę fasolową i babeczki (razem z kremami) - dziś wrzucę kotlety i pastę; przepisy proste i krótkie, a jutro wyjeżdżam i z tego powodu mam dużo roboty.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://lh6.ggpht.com/_3m_wQqMlsac/TAQ99uWXlKI/AAAAAAAAC_s/MlxrYP9k_eQ/s800/DSC00050.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 401px; height: 267px;" src="http://lh6.ggpht.com/_3m_wQqMlsac/TAQ99uWXlKI/AAAAAAAAC_s/MlxrYP9k_eQ/s800/DSC00050.JPG" alt="" border="0" /></a><br /><span style="font-weight: bold;">Kotlety sojowe prawdziwego kowboja</span><br /><br />Składniki:<br />opakowanie 100g kotletów sojowych marki Carrefour<br />marynata Tex-Mex firmy Kamis<br />szklanka wody<br />olej do smażenia<br /><br />Marynatę Tex-Mex otwieramy i wylewamy do dużej miski. Zalewamy szklanką wody i dokładnie mieszamy. Następnie wrzucamy kotlety sojowe i staramy się tak je ułożyć, aby wszystkie były w marynacie. Ponieważ kotlety zawsze wypływają, warto wykorzystać patent z kiszenia ogórków - położyć na nich talerz pasujący obwodem do miski i go obciążyć. Kotlety zostawiamy na dwie godziny.<br /><br />Po tym czasie rozgrzewamy na patelni dużo oleju - mniej, niż przy smażeniu frytek, ale bez szczypania się. :) Na rozgrzany olej wrzucamy 5-6 kotletów i smażymy na złoty kolor z dwóch stron. Uwaga - będą pewnie strzelać.<br /><br />W ten sam sposób smażymy wszystkie kotlety.<br /><br />Dobrze smakują w tortilli, z pastą fasolową i sałatą lodową.<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Pasta fasolowa</span><br /><br />Składniki:<br />3 szklanki ugotowanej czerwonej fasoli<br />sos Tabasco<br />1/3 szklanki oleju lub oliwy z oliwek<br />3-6 łyżek wody<br />sól i bazylia do smaku<br /><br />Przepis tak prosty, że aż głupio mi o nim pisać, ale skoro wspomniałam wcześniej o paście, to powinnam chociaż w skrócie wspomnieć, co to za pasta była.<br /><br />Wszystkie składniki wrzucamy do miski i miksujemy na gładką masę. Ja dodałam około 10 kropli sosu i Kuba twierdził, że go w ogóle nie czuć. Ale Kuba jest uzależniony od ostrego żarcia i ma wypalone kubki smakowe. ;) Pasta oczywiście nadaję się również na kanapki.<br /><br />Za zdjęcia dziękuję Ewelinie! Za wegańską masę marcepanową, mąkę kukurydzianą, fairtrade'owy cukier brązowy i najsłodsze na świecie papilotki do babeczek - dzięki ci, Marks&Spencer!<br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-22459583381222623932010-05-31T12:15:00.004+02:002010-05-31T12:29:03.205+02:00Na osłodzenie po prawie rocznej przerwie :)<div style="text-align: justify;">Upiekłam tort na Dzień Matki. Zrodził się w wielkich bólach, ale udało się. Nie mamy piekarnika w domu a kumpela ma stary piekarnik gazowy, który jest całkiem kapryśny – ciasto piekło się więc dwa razy – wieczorem i rano. Próbuję sobie przypomnieć proporcje, bo piekłam je prawie tydzień temu, tak więc do ilości podanych poniżej proszę podejść z dystansem. Co do czasu pieczenia – standardowy, w piekarniku nie działa termometr no i nie liczyłam, ile się piecze. Tak więc trzeba piec na wyczucie. Uważam, pomimo tych trudności, że warto było – ciasto wyszło naprawdę smaczne!<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Ciasto cytrynowe </span><br /><br />Składniki:<br />2,5 szklanki mąki<br />2 szklanki mleka sojowego naturalnego<br />2 duże cytryny<br />pół szklanki cukru brązowego<br />łyżeczka aromatu cytrynowego<br />pół szklanki oleju<br />szczypta soli<br />dwie łyżeczki proszku do pieczenia<br /><br />Zaczęłam od sparzenia cytryn i starcia skórki. Następnie wymieszałam razem wszystkie suche składniki, na koniec dodając skórkę. Wycisnęłam sok z cytryn do szklanki i dopełniłam do pełna mlekiem sojowym, wlałam do suchych składników. Dodałam drugą szklankę mleka, aromat, olej i wymieszałam. Konsystencja ciasta była gęstawa – nie płynna, ale też nie taka, jak ciasto na pizzę.<br /><br />Przełożyłam wszystko do <a href="http://sklep.wypiekarnia.pl/go/_info/?user_id=171&lang=pl">wyczesanej formy papierowej w kształcie serca</a> i piekłam, piekłam, poszłam spać, wstałam, piekłam, aż się w końcu upiekło. Gdy ciasto ostygło, ścięłam wierzch na równo, przekroiłam je i wysmarowałam w środku marmoladą. Powinnam była również zwilżyć je nieco herbatą aby było bardziej tortowe, jednak nie pomyślałam o tym. Nie dziwne - żyłam w stresie, mając na głowie jeszcze urodzinowe przyjęcie-niespodziankę dla Kuby, tak więc czuję się w pełni usprawiedliwiona.<br /><br />Następnie rozwałkowałam (no dobra, Kubuś rozwałkował) 200g lukru plastycznego i pokryłam nim torcik, na koniec udekorowałam, jak widać na załączonym zdjęciu.<br /><br />Ciasto mamie smakowało. :)<br /><p style="margin-bottom: 0cm;" align="justify"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TAONpAcezpI/AAAAAAAACoc/hP_gMMQRSN0/s1600/torcikdzienmatki.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/TAONpAcezpI/AAAAAAAACoc/hP_gMMQRSN0/s400/torcikdzienmatki.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5477377307446267538" border="0" /></a></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">Zdjęcie z komórki, przepraszam za jakość.<br /><br /></p><div style="text-align: justify;">PS. Nie ma w nim nic freegańskiego – poza piekarnikiem, ale jest w 100% DIY – gdy mama je zobaczyła, spytała się, gdzie je kupiłam :) - miły komplement, nieprawdaż?</div></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-87873608188604512512009-06-19T18:25:00.003+02:002009-06-21T21:10:24.489+02:00koktajl mlecznyPo pierwsze - dawno nie pisałem na blogu - znaczy ja, Kuba, nie Marta, więc tak trochę chciałem się przywitać - witam.<br />Po drugie - koktajl taki niby mleczny, ale oczywiście wegański. Jakiś czas temu na spotkaniu Inicjatywy Warszawskiej pewien typ zapodał podobny koktajl i nas poczęstował. No i tak wyszło, że jak kupiliśmy nowy blender (tak na marginesie to jest super, zakochałem się w nim od razu i ciągle coś nim miksuję - a to koktajle robię, a to pasty, wczoraj zapodałem falafle) to musieliśmy zrobić sobie podobny.<br />Co jest potrzebne?<br />pół kg truskawek<br />4 duże banany<br />kilkanaście liści sałaty<br />migdały (wcześniej namoczone)<br />Jak robimy?<br />Migdały po namoczeniu obrać ze skórki (my mieliśmy taką enhanced wersję, która już skórki nie miała, ale pewnie była droższa), zmielić na masę (chyba powinniśmy dodać wtedy nieco wody, żeby się takie mleczko zrobiło, ale ja to olałem). Truskawki, banany i sałatę przykatować blenderem. Potem dodać zmielone migdały i jeszcze trochę miksować. A potem to już tylko przelewać do szklanek i brzuchów!<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://4.bp.blogspot.com/_3_3-Q0RN54Y/Sj6FbUGCjQI/AAAAAAAAAak/i0iVrB1GWqY/s1600-h/koktajl.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 240px; height: 320px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_3_3-Q0RN54Y/Sj6FbUGCjQI/AAAAAAAAAak/i0iVrB1GWqY/s320/koktajl.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5349860111659732226" border="0" /></a>QbaMiszczhttp://www.blogger.com/profile/04931345324990482590noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-50165443242811842009-06-16T21:55:00.006+02:002009-06-16T22:17:07.419+02:00Grahamowy zakalec truskawkowy.<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/Sjf8w-ZuSYI/AAAAAAAACkM/RNsLbxFC_og/s1600-h/dscn3073.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/Sjf8w-ZuSYI/AAAAAAAACkM/RNsLbxFC_og/s400/dscn3073.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5348021000840563074" border="0" /></a><br />Zdrowe, obślizgłe ciasto z truskawkami! Pychotka! ;)<br /><br /><div style="text-align: justify;">W ciastach z owocami cały myk polega na tym, aby okolica owoca była upieczona i niezbyt mokra. Mi się to udaje losowo. Być może powinnam odsączyć truskawki na jakimś papierze, zamiast zostawiać je same sobie na sitku... nie wiem.<br /><br />Jak by jednak to ciasto nie wyglądało, nie ma co ukrywać, że było bardzo smaczne. Po pierwsze - niezbyt słodkie. Po drugie - kruchawe ciasto tworzyło fajne połączenie z miękkimi truskawkami. Ciasto piekłam chwilę dłużej, niż powinnam, stąd to zbrązowienie na czubkach. Nie czuć go jednak w ogóle, na szczęście. ;)<br /><br /><span style="font-weight: bold;">Składniki (na tortownicę):</span><br /><br />szklanka mąki graham<br />dwie szklanki zwykłej mąki<br />2/3 szklanki cukru<br />2/3 szklanki wody<br />osiem łyżek oliwy lub oleju<br />szczypta soli<br />łyżka proszku do pieczenia<br />szczypta sody oczyszczonej<br />dwie łyżki octu (u nas w domu gości jabłkowy)<br />truskawki - na oko pół kilograma<br /><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-weight: bold;">Przygotowanie:</span><br /><br />Dosyć standardowe. ;) Wsypujemy do miski wszystkie suche składniki i mieszamy, następnie dodajemy wodę i oliwę i ugniatamy. Wyrobione ciasto ma kolor ciemnoalabastrowy (z tej okazji chciałabym pozdrowić znajomego eksperta od spraw kolorów, Mariusza C.).<br /><br />Teraz musimy podzielić ciasto na dwie części. Większość pójdzie na spód, ale część potrzebna będzie do zrobienia tych uroczych paseczków rodem z amerykańskich reklam z gospodyniami domowymi i szarlotkami. Ja robię to tak: rozwałkowuję ciasto, kładę na nim tortownicę (do góry dnem ;) ) i przyciskam. Otrzymuję w ten sposób ładny, a co ważniejsze - RÓWNY spód. Reszta ciasta idzie na wierzch. Można je wałkować lub po prostu formować paski rękami.<br /><br />Na spód wyrzucamy pokrojone lub całe truskawki. Wstawiamy do rozgrzanego na 200 stopni piekarnika. Pieczemy ok. 35 minut. Ciasto przygotowuje się bardzo szybko, więc piekarnik wstawić można tuż przed rozpoczęciem wyrabiania.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/Sjf83DHYNTI/AAAAAAAACkU/Hm-RsWTxKj4/s1600-h/dscn3076.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/Sjf83DHYNTI/AAAAAAAACkU/Hm-RsWTxKj4/s400/dscn3076.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5348021105185010994" border="0" /></a><br /><br />I jak wygląda? ;)<br /></div><br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-81910332590499955752009-06-15T00:23:00.007+02:002009-06-15T00:36:28.803+02:00Tydzień z truskawką.<div style="text-align: center;"><div style="text-align: center;"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SjV6-nmQVzI/AAAAAAAACkE/XZMHf6bbqPM/s1600-h/truskaweczki.jpg"><img style="margin: 0pt 10px 10px 0pt; cursor: pointer; width: 200px; height: 119px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SjV6-nmQVzI/AAAAAAAACkE/XZMHf6bbqPM/s200/truskaweczki.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5347315348772247346" border="0" /></a><br /></div><div style="text-align: justify;">Tak! Truskawek nigdy za mało! Dlatego właśnie przez cały tydzień jeść będziemy głównie truskawki (i bez ogłaszania tego tygodnia truskawkowym byśmy się tak odżywiali ;)). Postaramy się wyjść poza placek z truskawkami i koktajl (chociaż nie oznacza to, że się u nas nie pojawią). Jest już kilka pomysłów, dlatego zachęcamy do częstego zaglądania. :)<br /></div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-60219818592741321102009-06-14T17:23:00.004+02:002009-06-14T17:34:01.551+02:00Darmowa rozrywka w Warszawie.<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SjUYHmE8v1I/AAAAAAAACjU/vl8-RickYrs/s1600-h/wwagratis.jpg"><img style="margin: 0pt 10px 10px 0pt; float: left; cursor: pointer; width: 165px; height: 300px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SjUYHmE8v1I/AAAAAAAACjU/vl8-RickYrs/s400/wwagratis.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5347206651331788626" border="0" /></a><br /><div style="text-align: justify;">Warszawianko, Warszawiaku!<br /></div><br /><div style="text-align: justify;">Nie kręci was klubbing, a ceny biletów do kina są zbyt wysokie? Rozrywka i kultura to coś więcej, niż siedzenie przed telewizorem?<br /></div><br /><div style="text-align: justify;">Ruszył nowy serwis: <a href="http://www.warszawagratis.info/">Warszawa gratis</a>!<br /><br />Ja jestem nim strasznie zaaferowana. Fajnie, że teraz wszystkie darmowe imprezy w Warszawie są w jednym miejscu. Dodatkowo zachęca prostota i funkcjonalność strony. A sezon ogórkowy zachęcą do częstego korzystania.<br /><br />Tak więc - do zobaczenia na którejś z imprez. :)<br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-26382023752875523562009-06-13T15:24:00.005+02:002009-06-13T15:33:34.362+02:00Cukinia dobra być.<div style="text-align: justify;">Dziś jest dzień nadrabiania zaległości blogowych. ;)<br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SjOpoDn78DI/AAAAAAAACic/U0uZzFDhcEM/s1600-h/dscn3021.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SjOpoDn78DI/AAAAAAAACic/U0uZzFDhcEM/s400/dscn3021.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346803688251584562" border="0" /></a><div style="text-align: justify;"><br />Świetny pomysł na lunch lub lekki obiad: <span style="font-weight: bold;">cukinia i marchew, duszone w sosie sojowym z sezamem i dymką</span>. Bardzo proste w przygotowaniu: wystarczy wszystko umyć, marchew obrać - cukinii nie. Wrzucić na rozgrzany olej garść sezamu, a gdy się lekko podsmaży, dodać marchewkę. Po 2-3 minutach cukinię i dymkę, zalać wodą i sosem sojowym, dodać przyprawy (curry!). Dusić jeszcze kilka minut - tak naprawdę nie ma reguły, ja np. lubię, gdy marchew jest pół-surowa. Pod koniec dodaliśmy jeszcze dosłownie kawałek pomidora. I gotowe. :)<br /><br />PS. Przeraża mnie to, że większość wrzucanych tu potraw otagowana jest jako "smażone". Musimy nad tym popracować.<br /><br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-50985482457591931302009-05-31T14:24:00.008+02:002009-05-31T15:13:44.100+02:00This is madness!<div style="text-align: justify;"><span style="font-family:verdana;">W weekend, z okazji <a href="http://inicjatywa-warszawska.blogspot.com/2009/05/warszawa-przeciwko-korridzie.html">demonstracji i wykładu przeciwko corridzie</a>, odwiedzili nas licznie znajomi, zaprawieni we frigańskich zbiorach. Wczorajszym popołudniem wybrali się na bazar na Wałbrzyskiej oraz naszą najbliższą okolicę i przynieśli masę, MASĘ frykasów, nie tylko do jedzenia.</span><br /></div><div style="text-align: justify;"><br />Od dawna nosiłam się z zamiarem zdobycia skrzydłokwiatów - czytałam, że świetnie oczyszczają powietrze i nadają się do biur, poza tym bardzo lubię te kwiaty. Okazało się, że ktoś postanowił je wyrzucić... a ktoś inny - uratować je i podarować w prezencie. Dziękuję! :)<br /><br /><div style="text-align: center;"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiKBrFQgyiI/AAAAAAAACiM/mKD2D08hTH8/s1600-h/dscn3014.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiKBrFQgyiI/AAAAAAAACiM/mKD2D08hTH8/s400/dscn3014.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5341974685160622626" border="0" /></a><span style="font-size:78%;">(w tle kolekcja frigańskich komiksów)</span><br /><br /></div>Kolekcja propagandowych pocztówek z lat 60tych? Proszę bardzo. Na odwrocie slogan "Wczasy przywilejem świata pracy". Mam lepszy: Wieczne wakacje przywilejem obiboków. ;)<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiKAva3c-8I/AAAAAAAACiE/QZY2Rey6sts/s1600-h/dscn3020.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiKAva3c-8I/AAAAAAAACiE/QZY2Rey6sts/s400/dscn3020.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5341973660168944578" border="0" /></a><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiJ_XlwOstI/AAAAAAAACh8/2KwEsNSRXpw/s1600-h/dscn3017.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 300px; height: 400px;" src="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiJ_XlwOstI/AAAAAAAACh8/2KwEsNSRXpw/s400/dscn3017.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5341972151262950098" border="0" /></a><br />Lubisz boczniaki? Szparagi? Bakłażana? Ubolewasz nad tym, że są drogie? Idź na bazar w godzinę zamknięcia, a wszystkie skończą na Twoim obiadowym talerzu. Boczniaki i bakłażan w pysznym sosie, z papryką, cebulką, czosnkiem szczypiorkiem i kawałkiem pomidora. Szparagi - w bułce tartej i tofu.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiJ-kBoRNwI/AAAAAAAAChs/qh_Acy6AC78/s1600-h/dscn3002.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiJ-kBoRNwI/AAAAAAAAChs/qh_Acy6AC78/s400/dscn3002.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5341971265392555778" border="0" /></a><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiJ-6xy6qjI/AAAAAAAACh0/ISOJEXC9U4o/s1600-h/dscn3004.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiJ-6xy6qjI/AAAAAAAACh0/ISOJEXC9U4o/s400/dscn3004.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5341971656279239218" border="0" /></a><br />Zjadłabyś deser? Zetrzj marchew, wymieszaj z mąką i cukrem, dolej oleju, nieco wody, wstaw do piekarnika - a po wyjęciu polej polewą z cukru pudru, kakao i wody. Motyla noga, ale to jest pyszne!<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiJxUqnsblI/AAAAAAAAChk/BM4GAreXIy8/s1600-h/dscn3010.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/SiJxUqnsblI/AAAAAAAAChk/BM4GAreXIy8/s400/dscn3010.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5341956707866930770" border="0" /></a><br />Dziś na obiad zupa kalafiorowo-brokułowa. Jutro - może cukinia w cieście naleśnikowym? Zachodzę w głowę, co zrobić z kilku kilogramów ogórków - jakieś pomysły?<br /><br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-69052800123734258292009-05-23T19:37:00.006+02:002009-06-13T23:20:20.864+02:00Pierwsze truskawki w tym sezonie...<div style="text-align: justify;">...Pierwsze świeże truskawki. Na szczęście w zamrażarce mieliśmy przygotowaną paczuszkę "na czarną godzinę", która swoją drogą starczyła nam na kilka godzin i skończyliśmy ją całkiem niedawno.<br /></div><div style="text-align: justify;"><br />Kuba odwiedził dzisiaj Szembek i przyniósł sporo smakołyków - w tym jedną z najlepszych rzeczy na świecie, czyli banany z brązową skórką. ;) Z bananów, wspomnianych wcześniej truskawek i <a href="http://a.pl/Zdjecie-7884/Gellwe-Polewa-czekoladowa-100g-Product2.jpg">polewy czekoladowej Gellwe</a> (wegańska, a jak!) wymodziliśmy minimalistyczny, ale przesmaczny deser:<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/Shg27dkPvBI/AAAAAAAAChE/vr8igE2wa3E/s1600-h/dscn2979.jpg"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/Shg27dkPvBI/AAAAAAAAChE/vr8igE2wa3E/s400/dscn2979.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5339077753424559122" border="0" /></a><br />Dwa banany to nieco za dużo na jedną porcję. ;) Polewa, rozpuszczona w mikrofali, dość szybko gęstnieje. Według mnie (Kuba się z tym nie zgadza) zastygnięta polewa jest jeszcze lepsza, niż ta płynąca; smakuje jak czekolada mleczna. Wszystko się fantastycznie uzupełnia - kwaśne truskawki odświeżają, więc banan nie zamula, a czekolada daje słodycz.<br /><br />Gdybyśmy mieli blender (popsuł się kilka tygodni temu :(), to pewnie byśmy zrobili z wszystkiego ordynarnego szejka. Brak blendera wymusza kulinarną inwencję. Może to i lepiej? ;)<br /><br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3916835187829269760.post-12280019152457181892009-05-17T18:44:00.010+02:002009-05-17T20:55:27.097+02:00Cooking clash - zarządziliśmy!<div style="text-align: justify;">Na tegorocznym cooking clashu z okazji Ogólnopolskiego Tygodnia Wegetarianizmu we trójkę - razem z koleżanką Kamilą - godnie reprezentowaliśmy Fundację Viva!. Zobaczcie, co Was ominęło. ;) Dla nieszczęśników z innych miast załączamy przepisy na wszystkie pyszności!<br /></div><div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/ShBAV71bU2I/AAAAAAAACXg/NiRmSqYfPgg/s1600-h/P5160269.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 300px; height: 400px;" src="http://1.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/ShBAV71bU2I/AAAAAAAACXg/NiRmSqYfPgg/s400/P5160269.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5336836304017249122" border="0" /></a><br />KULKI CZEKOLADOWO-OWSIANO-KOKOSOWE<br /><br />Składniki:<br /><br />- szklanka płatków owsianych<br />- 2 wegańskie gorzkie czekolady<br />- wiórki kokosowe<br />- ewentualnie łyżka cukru<br /><br />Przygotowanie:<br /><br />Płatki owsiane zalej wrzątkiem, odstaw pod przykryciem na kilka minut, aż wchłoną wodę. Czekoladę rozpuść z odrobiną wody i cukrem. Dodaj wilgotne płatki i dokładnie wymieszaj. Gdy masa ostygnie, formuj kulki. Obtocz w wiórkach kokosowych. Najlepiej smakuje po schłodzeniu. W środku kulki można umieścić również np. orzecha bądź rodzynkę.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/ShBB2iux5RI/AAAAAAAACXo/PcVkrjpGuA0/s1600-h/P5160263.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 300px; height: 400px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/ShBB2iux5RI/AAAAAAAACXo/PcVkrjpGuA0/s400/P5160263.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5336837963725792530" border="0" /></a><br />PIZZA ZE SZPINAKIEM<br /><br />Składniki:<br /><br />- mąka pszenna (niecały kilogram na duży placek)<br />- drożdże<br />- bazylia<br />- odrobina cukru brązowego<br />- oliwa<br />- szpinak<br />- czosnek<br />- oliwki<br />- parówki sojowe<br />- przecier pomidorowy<br /><br />Przygotowanie:<br /><br />Drożdże rozpuść w odrobinie ciepłej wody z cukrem. Odstaw miskę przykrytą ściereczką na kilka minut. w ciepłe miejsce Następnie przesiej do miski mąkę, dodaj odrobinę soli, dolej oliwy. Wyrabiaj ciasto tak, aby nie kleiło się do rąk (w razie potrzeby dodaj mąki lub wody). Po wyrobieniu odstaw w ciepłe miejsce, aby wyrosło. W międzyczasie wrzuć na patelnię rozdrobniony szpinak z odrobiną oliwy i przeciśniętym czosnkiem. Podduś aby stał się miękki. Na posmarowaną oliwą (można posypać delikatnie bułką tartą) blachę wyłóż ciasto. Na wierzchu rozłóż pokrojone w połówki oliwki, parówki sojowe pokrojone w plasterki (można wcześniej je podsmażyć z ulubionymi przyprawami) oraz szpinak. Piecz przez około 20 minut w piekarniku nagrzanym do 200 st. C. Przecier wymieszaj z bazylią (bądź innymi przyprawami). Można dodać drobno pokrojoną cebulę bądź przeciśnięty czosnek. Pizzę podawać polaną sosem.<br /><br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/ShBDNc2ygiI/AAAAAAAACXw/WzyPKCTzUVg/s1600-h/P5160241.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/ShBDNc2ygiI/AAAAAAAACXw/WzyPKCTzUVg/s400/P5160241.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5336839456797393442" border="0" /></a><br />PLACUSZKI Z CUKINII Z SOSEM SELEROWYM<br /><br />Składniki:<br />- cukinia<br />- oliwa<br />- cebula<br />- mąka pszenna<br />- sól, pieprz, inne przyprawy<br />- przecier pomidorowy<br />- seler (korzeń)<br /><br />Przygotowanie:<br /><br />Jeśli cukinia jest młoda, umyć i zetrzeć na grubej tarce jarzynowej. Jeśli jest starsza obrać i usunąć pestki, następnie zetrzeć. Cebulę drobno pokroić. Wymieszać cukinię, cebulę, mąkę i oliwę w misce. Dodać przyprawy (polecamy świeżą bazylię). W razie potrzeby dolać odrobinę wody lub dosypać mąki, tak aby osiągnąć typowo „plackową” konsystencję. Na patelni rozgrzać olej. Placuszki smażyć z obu stron, aż do zrumienienia. Selera obrać, umyć, zetrzeć na grubej tarce jarzynowej. Wrzucić na rozgrzaną oliwę, smażyć do lekkiego zbrązowienia. Dodać przyprawy, zalać przecierem, dusić przez kilka minut pod przykryciem. Można dodać drobno posiekane inne warzywa.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/ShBD5gaO28I/AAAAAAAACX4/VwmMFG78iKo/s1600-h/P5160243.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://3.bp.blogspot.com/_ZyoXjxZMCfg/ShBD5gaO28I/AAAAAAAACX4/VwmMFG78iKo/s400/P5160243.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5336840213665602498" border="0" /></a><br />CIASTO KOKOSOWE<br /><br />Składniki:<br />- 1,5 szklanki mąki<br />- 1 szklanka cukru<br />- wiórki kokosowe<br />- łyżeczka sody<br />- aromat migdałowy<br />- ocet (ok. jednej łyżki)<br />- olej (ok. sześciu łyżek)<br /><br />Przygotowanie:<br /><br />Mieszamy suche składniki (poza wiórkami kokosowymi) widelcem. Po dokładnym wymieszaniu robimy 3 dziurki (wgłębienia) i wlewamy: aromat do jednej, łyżkę octu do drugiej i 6 łyżek oleju do trzeciej. Całość zalewamy szklanką zimnej wody i mieszamy. Następnie dodajemy wiórki kokosowe (ok. szklanki na ciasto, ale może być więcej). Wlewamy do formy (najlepiej, żeby była wyłożona papierem do pieczenia). Pieczemy ok. 40 minut w temperaturze 180-190 st. C. (najlepiej sprawdzić patyczkiem czy upiekło się w środku). Do suchych składników można dodać ok. 2-3 łyżek kawy zbożowej, aby podkreślić smak kokosa i nadać ciastu ciemniejszy odcień.<br /><br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_3_3-Q0RN54Y/ShBbBiqJ1uI/AAAAAAAAAWs/JUTwOm9UFOA/s1600-h/P5160275.JPG"><img style="margin: 0px auto 10px; display: block; text-align: center; cursor: pointer; width: 400px; height: 300px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_3_3-Q0RN54Y/ShBbBiqJ1uI/AAAAAAAAAWs/JUTwOm9UFOA/s400/P5160275.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5336865640475645666" border="0" /></a><br />SAŁATKA Z MIĘSEM SOJOWYM<br /><br />Składniki:<br />- opakowanie kotletów sojowych<br />- sałata lodowa - pomidory<br />- oliwki - kukurydza<br />- inne warzywa (według upodobania)<br />- oliwa z oliwek lub olej<br /><br />Przygotowanie:<br />Kotlety ugotuj, odcedź, wystudź. Pokrój w drobne kawałki. Następnie obsmaż na oliwie z przyprawą do kurczaka. Warzywa umyj, pokrój w kawałki odpowiadającej Ci wielkości. Składniki wymieszaj. Sałatkę możesz skropić oliwą z oliwek lub sosem winegret.<br /><br />P.S. Za zdjęcia dziękujemy mojej mamie. :) - to pisała Marta. :)<br />P.P.S. Posta wyedytowałem ja - Kuba - dodałem przepis na sałatkę i mała poprawkę w przepisie na ciasto kokosowe, poproszony o to przez Kamilę. Pozdro.<br /><br /></div>m.http://www.blogger.com/profile/03067607190658688843noreply@blogger.com5