Bardzo chciałam znaleźć na Szembeku wczoraj bakłażana, i udało się. :) Od dawna chciałam również spróbować połączenia bakłażan + śliwki, o czym przypomniała mi cepa w komentarzu do niedawnego posta.
Na wczorajszy obiad ugotowałam więc ryż, a na patelnię wrzuciłam pokrojony w długie paseczki bakłażan, cebulkę w krążkach, a po kilku minutach - śliwki. Posoliłam i doprawiłam imbirem. Nie spodziewałam się, że wyjdzie tak kwaśno - źle dobrałam proporcje i przesadziłam ze śliwkami. Pragnę zaznaczyć w tym momencie wyraźnie, iż nie było niesmaczne, a kwaśność oswoiliśmy na talerzu szczyptą cukru. Wydaje mi się, że na dwie osoby i jednego bakłażana, 4 duże śliwki totalnie wystarczą; dziesięć to, bardzo przepraszam, już przesada. ;)
Uwielbiam te talerze. Wszystko wygląda na nich super apetycznie.
Zdjęcia ostatnio nie wychodzą tak dobrze, jakbym chciała, ale to dlatego, że obiady jadamy, z powodu pracy Kuby, dosyć późno, kiedy światło nie jest najlepsze, żeby nie powiedzieć - sztuczne.
A na kolację tego dnia - mus bananowy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz