wtorek, 1 czerwca 2010

Pif-paf!

Jak wspomniałam we wcześniejszym poście, razem z Olgą (kumpelą od piekarnika) zorganizowałyśmy Kubie urodzinową imprezę-niespodziankę. Znalazło się na niej sporo wegańskich pyszności!

Impreza-niespodzianka to świetny pomysł na prezent urodzinowy - i jeśli wasz/a partner/ka nie jest zbyt ciekawski/a, zorganizowanie nie jest specjalnie trudne. Jeśli udało nam się ukryć wszystko przed Kubą, który jest bardzo mądrym i spostrzegawczym chłopcem, to powinno udać się z każdym. :) Ponieważ Kuba uwielbia westerny, impreza miała charakter kowbojski, teksański, meksykański - po trochu z wszystkiego: stylowe kartonowe kaktusy, piękna gwiazda szeryfa w folii aluminiowej, designerskie kartonowe drzwi do saloonu... miałyśmy w planie jeszcze piniatę z paper mache, ale nie starczyło czasu.

Dekoracja mieszkania nic nas nie kosztowała - kartony walają się wszędzie a folia aluminiowa znajduje się praktycznie w każdej kuchni; w praktycznie każdej szafie rocznika 80-87 znajdzie się jakaś kraciasta koszula - wiadomo... natomiast każda mama ma płyty Dolly Parton!

Było również żarcie prawdziwych kowbojów - czyli mistrzowski seitan Zuzy, przyrządzone inaczej niż zwykle kotlety sojowe, naczosy, tortille, dużo kukurydzy i fasoli. :) A żeby załagodzić nieco ostrość wszechobecnego sosu tabasco, były babeczki czekoladowe i cytrynowe z różnymi kremami oraz czekoladowo-kokosowy tort z marcepanowym kaktusem (którego zdjęcia, z przejęcia, nie zrobiłam). Dla ochłody - prawdziwa lemoniada (taki ukłon w stronę "Lemoniadowego Joe").

Całe menu było owocem jednej wielkiej improwizacji, a że gonił nas czas, nie zapisałam żadnego przepisu! Nie pamiętam więc na przykład proporcji na tortille... pamiętam jednak, że nie zrobiłyśmy ich w 100% z mąki kukurydzianej, ale mniej więcej pół na pół z mąki pszennej (o konsystencji ciasta na zwykłe naleśniki) - inaczej nie dało rady wyrobić ciasta, bo kukurydza przylepiała się do dna miski i nie chciała rozmieszać!

Pamiętam natomiast kotlety sojowe, pastę fasolową i babeczki (razem z kremami) - dziś wrzucę kotlety i pastę; przepisy proste i krótkie, a jutro wyjeżdżam i z tego powodu mam dużo roboty.


Kotlety sojowe prawdziwego kowboja

Składniki:
opakowanie 100g kotletów sojowych marki Carrefour
marynata Tex-Mex firmy Kamis
szklanka wody
olej do smażenia

Marynatę Tex-Mex otwieramy i wylewamy do dużej miski. Zalewamy szklanką wody i dokładnie mieszamy. Następnie wrzucamy kotlety sojowe i staramy się tak je ułożyć, aby wszystkie były w marynacie. Ponieważ kotlety zawsze wypływają, warto wykorzystać patent z kiszenia ogórków - położyć na nich talerz pasujący obwodem do miski i go obciążyć. Kotlety zostawiamy na dwie godziny.

Po tym czasie rozgrzewamy na patelni dużo oleju - mniej, niż przy smażeniu frytek, ale bez szczypania się. :) Na rozgrzany olej wrzucamy 5-6 kotletów i smażymy na złoty kolor z dwóch stron. Uwaga - będą pewnie strzelać.

W ten sam sposób smażymy wszystkie kotlety.

Dobrze smakują w tortilli, z pastą fasolową i sałatą lodową.

Pasta fasolowa

Składniki:
3 szklanki ugotowanej czerwonej fasoli
sos Tabasco
1/3 szklanki oleju lub oliwy z oliwek
3-6 łyżek wody
sól i bazylia do smaku

Przepis tak prosty, że aż głupio mi o nim pisać, ale skoro wspomniałam wcześniej o paście, to powinnam chociaż w skrócie wspomnieć, co to za pasta była.

Wszystkie składniki wrzucamy do miski i miksujemy na gładką masę. Ja dodałam około 10 kropli sosu i Kuba twierdził, że go w ogóle nie czuć. Ale Kuba jest uzależniony od ostrego żarcia i ma wypalone kubki smakowe. ;) Pasta oczywiście nadaję się również na kanapki.

Za zdjęcia dziękuję Ewelinie! Za wegańską masę marcepanową, mąkę kukurydzianą, fairtrade'owy cukier brązowy i najsłodsze na świecie papilotki do babeczek - dzięki ci, Marks&Spencer!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

podajcie maila do Was. mam pare pytan :-) pozdro3!

m. pisze...

Hej! Możesz pisać np. na a_meba@wp.pl. Czekamy na pytania :) pzdr!