Tak jak pisałam wczoraj, tak zrobiłam. Poszłam do sklepu i zdobyłam wszystko (poza borówką), czym wymarzyłam sobie dogodzić kulinarnie w ten weekend. Uwielbiam zapach młodej cebuli, uwielbiam podjadać po drodze maliny, uwielbiam przełamywać kulinarną zachowawczość i próbować robić potrawy, które kojarzą mi się bardzo niedobrze.
Na przykład kompot. Kupiłam kilogram czerwonej porzeczki, a że do kuskusu wystarczy mi mniej, niż pół kilo, to aby nic się nie zmarnowało, będę chyba zmuszona po raz pierwszy w życiu ugotować kompot. To będzie nie lada wyzwanie: kompot bez cukru. To będzie nie lada wyzwanie: ja i kompot w jednym pomieszczeniu.
W każdym razie właśnie zajadam się czerwoną porzeczką w nienajgorszym towarzystwie:
Porzeczkowy kuskus
Składniki:
2/3 szklanki kuskusu
1/3 szklanki czerwonej porzeczki
garść pokrojonego szczypiorku
garść pokrojonej natki pietruszki
2 łyżki octu balsamicznego
1 łyżka soku z cytryny
sos sojowy do smaku
pieprz cytrynowy
Marzył mi się kuskus ze świeżą miętą (a la' tabbouleh), ale ponieważ nigdzie jej dziś nie dostałam, zaryzykowałam i zalałam kuskus mocną herbatką miętową. Aromat jest bardzo delikatny i niestety nie zastąpi to świeżej mięty.
Porzeczkę opłukalam i oczyściłam. W osobnej misce wymieszałam porzeczkę, szczypiorek, natkę pietruszki, ocet balsamiczny, sok z cytryny i pieprz. Odstawiłam na chwilę.
Gdy kuskus wchłonął całą herbatkę, wymieszałam go z odrobiną sosu sojowego, a następnie dodałam pozostałe składniki i delkatnie wymieszałam. Wstawiłam do lodówki na pół godziny, aby się przegryzło.
Jest kwaśno-pikantne. Według mnie ważne, żeby nie przesadzić z zieleniną, gdyż główne skrzypce powinien grać kontrast między porzeczką i kuskusem. Myślę, że poza porzeczkowym sezonem porzeczkę można zastąpić granatem.