wtorek, 29 listopada 2011

W listopadowy wieczór je się pałeczkami

Fakt pierwszy: od prawie dwóch tygodni nie mogę się pozbyć kataru. Fakt drugi: jestem na diecie. Fakt trzeci: nie chce mi się gotować.

Fakt pierwszy + fakt drugi + fakt trzeci =


Wymieszaj:
  • dwie garści miksu sałat z rucolą z Biedronki
  • pół posiekanego mango
  • pół posiekanej papryki
  • dwa ogórki kiszone
  • trzy łyżki marynowanego imbiru (tego od sushi)
  • łyżkę oliwy z oliwek
Uwielbiam połączenie mango i imbiru. Zawsze.


poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Jedyny, najlepszy, oryginalny przepis na gorącą czekoladę.

  1. Nie śpij trzy dni.
  2. Półprzytomna kup czekoladę Magnetic w Biedronce.
  3. Wróć do domu i idź spać.
  4. Wstań rano i nie wychodząc z łóżka włącz laptopa.
  5. Pracuj przez dwie godziny.
  6. Sięgnij po zasilacz.
  7. Udawaj zaskoczenie widząc stopioną tabliczkę czekolady tuż obok zasilacza.
  8. Otwórz i skonsumuj przy pomocy palców, koniecznie mażąc całą buzię.
Czas zostać regularną kontrybutorką Lifehackera.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Zupa krem z sałaty

Tak, to jest wpis o kremie z sałaty. Z SAŁATY, dobrze przeczytałaś.

Trochę nie chce mi się wierzyć, że tego przepisu tu nie umieściłam. Pierwszy raz zupę z sałaty zrobiłam lata temu, gdy znaleźliśmy na Szembeku kilka skrzynek różnych liści. Pamiętam, jak w drodze do domu rozdawaliśmy je ludziom na ulicy, a i tak mimo tego przez najbliższy tydzień byłam na diecie zielonolistnej (well, okazyjnie karbowanej). Do dziś byłam święcie przekonana, że przepis tu jest - moje zdziwienie jego brakiem, gdy postanowiłam dziś zjeść krem na obiad, było, no, niemałe.

Niedobrze nie spisywać przepisów od razu. Nawet potrawy, które robi się regularnie, od lat, warto mieć spisane. Dzięki temu w dni takie, jak ten, gdy umysł płata figle tak samo, jak słońce, nie trzeba się tyle zastanawiać, czy sałatę miksuje się przed, czy po, ile ząbków czosnku na litr wody, oraz jak długo to cholerstwo stygnie.

Na szczęście poczytałam jakieś przepisy w Internecie, ale wszystkie na śmietanie i ze śmieszną ilością sałaty (cztery liście sałaty? poważnie? ja robiłam z trzech główek!). Ponieważ tu, gdzie mieszkam, jest frigańska posucha i moje zdobycze ograniczają się do szczypiorku, to zamiast trzech główek sałaty, jak w oryginale (tyle pamiętam), będzie jedna. Matematyko, chroń mnie i mój żołądek w trakcie wyliczeń.

Kremowa zupa z sałaty


Składniki:
1 cebula
2 ugotowane ziemniaki
2/3 główki sałaty lodowej
pieprz, czosnek suszony
sos sojowy lub sól
1/3 łyżeczki cukru
kilka łyżek mleka sojowego (idealnie: waniliowego)
oliwa/olej do smażenia
2/3 litra wrzątku

Obrałam i posiekałam cebulę, a następnie zeszkliłam ją w garnku. Po ok. trzech minutach wrzuciłam na wierzch posiekaną sałatę i pokrojone ziemniaki, docisnęłam i przykryłam garnek. Wstawiłam wodę w czajniku. Przez kolejne pięć minut mieszałam i dociskałam sałatę, aby wszystko w miarę równo się podsmażyło. Po tym czasie zalałam warzywa wrzątkiem, dodałam cukru, czosnku, pieprzu i sosu sojowego.

Gotowałam pod przykryciem przez kwadrans, potem odcedziłam nad garnkiem i zmiksowałam na gładką masę. Z powrotem wstawiłam na mały ogień i dolałam powoli odcedzony wcześniej wywar, aż do momentu uzyskania satysfakcjonującej mnie kremowej konsystencji.

Po kolejnych dziesięciu minutach zupa była gotowa. Wystarczyło przelać do talerza, wlać kilka łyżek mleka sojowego, posypać natką pietruszki, i gotowe!

piątek, 17 czerwca 2011

Refleks szachisty

Przeglądam sobie zdjęcia na dysku w trybie nostalgicznym, wtem uderzają mnie wspomnienia z pikniku, na którym byłam 3 miesiące temu. Piknik jak piknik, przynosi się zawsze dobrze rzeczy, tak też zrobiłam wtedy.

Było zimno i mokro, więc siedzieliśmy na ławeczce, zamiast na kocyku.

Oto i dowód, że były dobre rzeczy:



Oto i przepis.
Cytrynowa sałatka z czerwonej kapusty

Składniki:
  • 1/3 główki niedużej czerwonej kapusty
  • 1 jabłko
  • 1/2 marchewki
  • 2 łyżki słonecznika
  • pół główki sałaty lodowej
  • 1/2 cebuli
  • 1 cytryna
  • 2 łyżeczki musztardy - sarepskiej lub rosyjskiej, dla tych, co lubią mocne wrażenia
  • oliwa z oliwek

Wszystko umyłam, cytrynę spażyłam. Pokroiłam cebulę i wrzuciłam do woka. Gdy czekałam, aż się zeszkli, posiekałam kapustę. Wrzuciłam do cebuli i wymieszałam, przykryłam wok. Pokroiłam jabłko, starłam na tarce marchewkę - dorzuciłam po ok 4 minutach i zamieszałam. Dwie-trzy minuty później zdjęłam z ognia, bo nie lubię, gdy wszystkie warzywa są "rozsmażone". :)

Sałatę porwałam i ułożyłam w pojemniku. Gdy czekałam, aż zawartość woka przestygnie nieco, starłam skórkę cytryny i wycisnęłam ją. Sok i skórkę wymieszałam z musztardą, oliwą i dwoma łyżkami wody.

Wrzuciłam zawartość woka na sałatę i polałam sosem z cytryny i musztardy. Ach, te piękne, nasycone kolory, cudo! Posypałam słonecznikiem. Przegryzało się ponad godzinę i przegryzione smakuje wybornie.

Miło się jadło tak kolorową potrawę o tamtej porze roku. :)


Przepisu na babeczki nie pamiętam - improwizowałam. Z tego co widzę, w środku był świeży imbir, sezam i rodzynki. Może nawet ananas (zaprawdę, połączenie świeżego imbiru i świeżego ananasa w babeczkach jest strzałem w dziesiątkę!).

A oto zadowolenie. :)

piątek, 11 marca 2011

Ekologiczne produkty ze śmietnika.

Znajomi znaleźli w śmietniku za Almą mnóstwo puszek z Pepsi i 7up oraz trochę słoików z żywnością ekologiczną. Dostałam ekologiczny chutney z mango, delikatnie przeterminowany, ale zjadłam - na dowód zdjęcia - oraz przeżyłam - na dowód ten oto wpis.

Spaghetti z cieciorką i chutneyem z mango

Składniki:
  • porcja ugotowanego makaronu spaghetti
  • trzy garści ugotowanej ciecierzycy
  • i strąk selera naciowego
  • pół cebuli
  • 10 łyżek mleka ryżowego
  • 1 łyżka chutney z mango
  • łyżeczka curry

Ciecierzycę namoczyłam rano. Po około pięciu godzinach wstawiłam ją na godzinę do gotowania w nieosolonej wodzie - osobom korzystającym z soli proponuję jednak wodę osolić, smak ugotowanej ciecierzycy może okazać się zbyt delikatny. ;)

W trakcie przygotowywania makaronu umyłam i pokroiłam cebulę i seler naciowy. Wstyd się przyznać, ale zamierzałam dodać jeszcze pół marchewki, jednak wypadło mi to z głowy. Wrzuciłam warzywa i cieciorkę na kilka łyżek oleju i posypałam szczodrze curry.


Po około 4 minutach dodałam chutney i mleko ryżowe, dokładnie wymieszałam. Smażyłam jeszcze mniej więcej 6-8 minut. Podałam z kiełkami rzodkiewki. Było bardziej słodkie, niż ostre, dlatego w mojej opinii ostry smak rzodkiewki dobrze wszystko uzupełniał.

czwartek, 3 lutego 2011

Ciasto jabłkowe z migdałami i czekoladą

Hej, chyba w końcu umiem piec! Zrobiłam wczoraj (podobno) dobre ciasto w elektrycznym piekarniku, który widziałam po raz pierwszy w życiu. I przeżyłam, przez co mogę zdradzić tu swój przepis.

Nie mam pojęcia, jak nazwać ten, yyy, wypiek, więc propozycje mile widziane!


Składniki:
  • 3 szklanki mąki (+ ok. 1/2 dodana w trakcie wyrabiania ciasta)
  • 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 szklanki cukru
  • szczypta soli
  • 1 łyżka imbiru w proszku
  • 3 łyżki siemienia lnianego
  • 8 łyżek oliwy
  • 1 małe opakowanie migdałów blanszowanych
  • 1/2 tabliczki czekolady gorzkiej
  • 2 starte jabłka
  • 1 szklanka mleka sojowego (+ ok. 1/3 - 1/2 dodana w trakcie wyrabiania ciasta)

W dużej misce połączyłam mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sól, siemię lniane i imbir, a następnie wymieszałam. Migdały i czekoladę posiekałam, dodałam do suchych składników. Wlałam mleko, oliwę i wrzuciłam jabłka. Zakasałam rękawy i wyrabiałam ciasto, dodając w trakcie podaną wyżej w nawiasach ilość mleka i mąki.

Surowe ciasto powinno mieć gęstą, kleistą konsystencję. Wyłożyłam je na posmarowaną oliwą i posypaną mąką blachę na grubość kilku centymetrów (duża blacha) i wstawiłam do piekarnika.

Piekłam dokładnie 55 minut. Temperatura oscylowała między 230 a 200 stopni - wszystko dzięki moim napadom naprzemiennego stresu: "za niska temperatura da zakalec" vs "za wysoka temperatura mi wszystko spali".

No ale udało się! Myślę, że gdybym wycisnęła wcześniej sok z tartych jabłek, byłoby lepsze.

I tradycyjnie już, beznadziejna fota:


środa, 2 lutego 2011

Niedziela z selerem

Kolejny post - kolejna porcja okropności. :) Tym razem w roli głównej seler naciowy, który, jak potwierdzą współlokatorzy, jest ostatnio moim najulubieńszym warzywem. Choć jak tak myślę, to z goframi cebulowymi jedzonymi z dżemem truskawkowym sałatka z selera nie wygra...

Niedzielna sałatka selerowa

Składniki:
2 łodygi selera naciowego
garść moreli suszonych
gruby plaster świeżego ananasa (z puszki też może być, wtedy dwa plasterki)
1 kiwi
5 pomidorków koktajlowych (lub pół zwykłego)
opcja: łyżka mleka kokosowego

Wszystko umyłam, obrałam kiwi, i pokroiłam drobno, najdrobniej morele. Nie dodałam mleka kokosowego, ale całym sercem wierzę, że z mlekiem kokosowym byłoby przeidealne. :)

Zdrowe, smaczne, lekko kwaskowate i sycące. Seler naciowy FTW!

środa, 5 stycznia 2011

Nie, nie jestem w ciąży. :)

Postanowiłam sobie umilić ciężką pracę i wrzucić tutaj szybki przepis na częste ostatnio u mnie ohydne żarcie. Tak przynajmniej mówią mi znajomi - że moje kombinacje, o których informuję na Facebooku, brzmią konwulsyjnie (nie widzę nic dziwnego w gofrach cynamonowych spożywanych z marynowanym imbirem, heloł?). Tym niemniej, wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku, oto ohydna ale bardzo smaczna sałatka!

Kwaśna ohyda marchewkowa (1 porcja)

2 marchewki
łyżka sezamu
łyżka soku z cytryny
chilli w proszku
pół cebuli
obfita garść suszonych śliwek

Wstawiam dwie szklanki wody. Gdy woda się podgrzewa, myję i kroję marchew najpierw w plastry, a następnie w połówki plastrów. Wrzucam je do wody i gotuję 2-3 minuty od momentu wrzenia wody. W międzyczasie na suchej patelni prażę sezam. Siekam cebulę i kroję na pół suszone śliwki.

Marchew odcedzam i wrzucam do miski. Posypuję sezamem, dodaję sok z cytryny, cebulę, suszone śliwki. Delikatnie posypuję chilli i dokładnie wszystko mieszam.

Połączenie suszonych śliwek i słodkie, surowej cebuli - bezcenne!

Myślę również, że chilli mogłam sobie odpuścić. Cebula robi robotę.

Jadłam powyższe z ryżem brązowym i duszonym jarmużem. Ponieważ było już ciemno a zdjęcia mogę robić tylko Ericssonem, nie mam żadnego, które wyglądało wystarczająco wyraźnie, aby je opublikować.