poniedziałek, 4 lipca 2011

Zupa krem z sałaty

Tak, to jest wpis o kremie z sałaty. Z SAŁATY, dobrze przeczytałaś.

Trochę nie chce mi się wierzyć, że tego przepisu tu nie umieściłam. Pierwszy raz zupę z sałaty zrobiłam lata temu, gdy znaleźliśmy na Szembeku kilka skrzynek różnych liści. Pamiętam, jak w drodze do domu rozdawaliśmy je ludziom na ulicy, a i tak mimo tego przez najbliższy tydzień byłam na diecie zielonolistnej (well, okazyjnie karbowanej). Do dziś byłam święcie przekonana, że przepis tu jest - moje zdziwienie jego brakiem, gdy postanowiłam dziś zjeść krem na obiad, było, no, niemałe.

Niedobrze nie spisywać przepisów od razu. Nawet potrawy, które robi się regularnie, od lat, warto mieć spisane. Dzięki temu w dni takie, jak ten, gdy umysł płata figle tak samo, jak słońce, nie trzeba się tyle zastanawiać, czy sałatę miksuje się przed, czy po, ile ząbków czosnku na litr wody, oraz jak długo to cholerstwo stygnie.

Na szczęście poczytałam jakieś przepisy w Internecie, ale wszystkie na śmietanie i ze śmieszną ilością sałaty (cztery liście sałaty? poważnie? ja robiłam z trzech główek!). Ponieważ tu, gdzie mieszkam, jest frigańska posucha i moje zdobycze ograniczają się do szczypiorku, to zamiast trzech główek sałaty, jak w oryginale (tyle pamiętam), będzie jedna. Matematyko, chroń mnie i mój żołądek w trakcie wyliczeń.

Kremowa zupa z sałaty


Składniki:
1 cebula
2 ugotowane ziemniaki
2/3 główki sałaty lodowej
pieprz, czosnek suszony
sos sojowy lub sól
1/3 łyżeczki cukru
kilka łyżek mleka sojowego (idealnie: waniliowego)
oliwa/olej do smażenia
2/3 litra wrzątku

Obrałam i posiekałam cebulę, a następnie zeszkliłam ją w garnku. Po ok. trzech minutach wrzuciłam na wierzch posiekaną sałatę i pokrojone ziemniaki, docisnęłam i przykryłam garnek. Wstawiłam wodę w czajniku. Przez kolejne pięć minut mieszałam i dociskałam sałatę, aby wszystko w miarę równo się podsmażyło. Po tym czasie zalałam warzywa wrzątkiem, dodałam cukru, czosnku, pieprzu i sosu sojowego.

Gotowałam pod przykryciem przez kwadrans, potem odcedziłam nad garnkiem i zmiksowałam na gładką masę. Z powrotem wstawiłam na mały ogień i dolałam powoli odcedzony wcześniej wywar, aż do momentu uzyskania satysfakcjonującej mnie kremowej konsystencji.

Po kolejnych dziesięciu minutach zupa była gotowa. Wystarczyło przelać do talerza, wlać kilka łyżek mleka sojowego, posypać natką pietruszki, i gotowe!